niedziela, 11 października 2015

Rodział 17

"-Uwielbiam jak jesteś taka nieśmiała.- Nie pozostałam długo dłużna chłopakowi i również zdjęłam jego koszulkę. Jaś położył dłoń na moim gorącym policzku i delikatnie pocałował. To było bardzo przyjemne.

Dotyk Jasia był bardzo przyjemny. Trwało by to dłużej gdyby nie dzwonek do drzwi. Chłopak tylko westchnął, ubrał koszulkę i zszedł na dół żeby otworzyć. Po zamknięciu drzwi szybko narzuciłam na siebie sweter. Chwilę później usłyszałam kłótnię na dole. Otworzyłam drzwi i podeszłam do schodów gdy usłyszałam fragment rozmowy:
-Jak taki gówniarz może cokolwiek mówić na jej temat. Ona nie ma skończonych 18 lat!- Niedobrze. Jak oni mnie tu znaleźli? "...twoi rodzice mnie lubili..." No tak. To wszystko sprawka Daniela. Mimo, że nie odwiedzałam ich przez jakieś dwa miesiące, nie przyszli tu dla mojego dobra. Przyszli tylko po to bym znowu poszła do pracy.
-Państwa córka jest tutaj bezpieczna. Miała, owszem, problemy z narkotykami aczkolwiek nie była to moja wina tylko jej byłego chłopaka.
-Daniel nigdy by jej nic złego nie zrobił. Próbujesz tylko zwalić na kogoś winę.- Oboje są podenerwowani. Jednak to ojciec nie krzyczy. Pewnie nie pił dzisiaj. Wzięłam głęboki oddech i chciałam już zejść na dół gdy usłyszałam:
-Mogą mi państwo nie wierzyć ale ja kocham Zosię-
-Nie masz prawa jej kochać! A nawet jeśli to nie jest miłość tylko jednostronne zakochanie. Ona nigdy nie zrozumie twoich uczuć.- Matka stanowczo mu przerwała. Zabolały mnie jej słowa. Może oni nie okazywali mi za dużo miłości, ale wiedziałam  co to za uczucie. Przypomniała mi się śmierć babci. W tamtej chwili nie stałam na schodach, tylko goniłam wiewiórkę.

*12 lat temu* 

Kochałam ją. Była dla mnie jedyną bliską osobą. I za to ją kochałam. Tego dnia poszła ze mną do parku. Kiedy zauważyłam wiewiórkę, chciałam ją złapać i jej pokazać. Jednak ta po chwili uciekania wskoczyła na drzewo a ja upadłam na świeży śnieg. Babcia lekko się uśmiechnęła, podeszła do mnie i pomogła wstać.

-Zosiu, musisz bardziej uważać. Wiesz przecież, że mamusia nie lubi jeśli masz brudną sukienkę. Uśmiechnęłam się, wytarłam twarz z brudu i oczy z łez. Wtedy też po raz pierwszy zadałam jej to ważne pytanie:.

-Babciu?
-Tak słoneczko?
-Dlaczego mamusia i tatuś mają ciemne włosy, a ja i ty mamy jak zachodzące słońce?
-Ponieważ zasłużyłaś na taki kolor włosów. Wiesz, że to nie jest zbyt często spotykany kolor?
-Czyli jestem wyjątkowa?
-Oczywiście.-Chwilę bawiłam się sukienką nim zadałam następne pytanie.
-Babciu, a skoro kolor włosów mam po tobie to po kim mam te zielone oczy?- Kobieta delikatnie się zasmuciła. Nie odpowiedziała na moje pytanie od razu. Jak na swój wiek byłam bardzo inteligentna, więc zauważyłam, że coś jest nie tak.
-Nie wiem, słoneczko, po kim masz ten kolor oczu. Ale chcę byś wiedziała jedno. Twój kolor oczu jest jeszcze bardziej wyjątkowy niż kolor włosów. Wiec proszę żebyś nigdy się nie wstydziła ani koloru oczu ani włosów. I żebyś już więcej nie płakała.- Dostałam od niej tego dnia medalion. Kilka dni później dowiedziałam się, że babcia miała wypadek tamtego dnia. Płakałam tamtego dnia tylko trochę. Później nie płakałam. Ani na pogrzebie, ani po pierwszej kłótni z mamą, po pierwszym uderzeniu w twarz, rozstaniu. Płakałam pierwszy raz od dawna jak ojciec mnie uderzył a później przyszedł po mnie Jaś. Jednak nigdy nie pokazywałam nikomu moich łez a raczej oczu podczas płaczu.

Po moim policzku spływały łzy. Chciałam krzyczeć, ale miałam ściśnięte gardło. Na dole nadal trwała kłótnia pomiędzy Jankiem a moimi rodzicami. Zeszłam powoli na dół tak aby pozostać niezauważoną. Powoli ruszyłam do salonu skąd słychać było kłótnię. Z moich oczu ciągle płynęły łzy, dlatego spuściłam głowę. Kiedy przekroczyłam próg nastała cisza, którą przerwał mój delikatnie łamiący się głos.
-Może według ciebie nie mam prawa kochać. Jednak nie należę do ciebie i nie będziesz już za mnie decydować.- Skończyłam jednak nadal nie podniosła głowy. W domu bym już za to solidnie oberwała.
-Jak śmiesz się tak do mnie zwracać ty....- Matka nie zdążyła wypowiedzieć tych wszystkich obelg, które cisnęły jej się na usta. Wpatrywała się we mnie w osłupieniu. Ojciec zdziwiony zachowaniem matki zaszczycił mnie spojrzeniem po raz pierwszy odkąd włączyłam się do rozmowy. I wtedy zobaczył to co matka próbowała zataić przed nim przez prawie 18 lat. Może i moje oczy były trawiasto zielone. Jednak kiedy płakałam pokazywały swoją prawdziwą naturę. Tylko przez łzy można było dostrzec, że moje oczy miały cieniutkie czarne paski pomiędzy zielonym kolorem.
Widząc ich reakcję w ciszy ich wyminęłam i wyszłam z domu przez główne drzwi do ogrodu. Oni chwilę później kłócąc się między sobą opuścili dom Janka. Chłopak po jakimś czasie przyszedł do mnie. Nie pytał o nic. Wiedział, że i tak mu kiedyś powiem.

To jak naprawdę wyglądają moje oczy odkryłam tego samego dnia, w którym dowiedziałam się, że są wyjątkowe. Kiedy płakałam po stracie babci chodziłam często do łazienki by przemyć twarz. Wtedy zaobserwowałam dokładny kolor moich oczu. Przyrzekając w duchu, że nikt się o tym nie dowie ograniczałam płacz przy innych. W szkole często się wyśmiewali z moich trawiastych oczu, co jeszcze bardziej utwierdzało mnie w tym, że im mniej osób widzi prawdziwy kolor moich oczu tym  lepiej.

(Perspektywa Jasia)
Zosia ma naprawdę dziwnych rodziców. Najpierw przychodzą i się kłócą, że jaka to ona nie jest, że ona mnie nie kocha i tym podobne. Później wystarczył widok jej zapłakanych oczu żeby skakali sobie do gardeł. Kiedy wyszli zabrałem Zosi kurtkę i poszedłem do niej na ogród. Okryłem ją i przytuliłem. Żadne z nas się nie odzywało. Po chwili weszliśmy do domu, ponieważ zrobiło się nam obu zimno. Zrobiłem nam herbatę. Usiedliśmy na kanapie w salonie. Po jakimś czasie powiedziałem dziewczynie prawdę jaką odkryłem, że Keri nie była moją kuzynką tylko się pod nią podszywała. Tak naprawdę była jedną z dziewczyn Daniela. Po tym znowu nastała cisza.
-Jasiu...-Jej głos nie miał już ani odrobiny załamania i smutku, który musiała czuć przed chwilą.
-Tak?- Przytuliłem ją i pozwoliłem by oparła się o mój bark.
-Nikt nie zmieni tego co do ciebie czuję...
-Wiem Zosiu. Ale co ty tak naprawdę do mnie czujesz? I czemu podobno nigdy mnie nie pokochasz?
-Jasiu ja....




                                                                                                                                                            
Witam! Dziękuję za prawie 3000 wyświetleń. To naprawdę motywuje. Postaram się by kolejne rozdziały wychodziły bardziej regularnie. Od teraz przy rozdziałach będę również dodawać zdjęcia do niektórych rozdziałów. A i jeszcze jedno ogłoszenie. Najpewniej jeszcze w tym miesiącu powstanie nowe opowiadanie. Jeżeli się tylko pojawi dam wam znać :) Oczywiście zachęcam również do czytania.
ASK !!!