sobota, 14 listopada 2015

Rozdział 18

"-Jasiu...-Jej głos nie miał już ani odrobiny załamania i smutku, który musiała czuć przed chwilą.
-Tak?- Przytuliłem ją i pozwoliłem by oparła się o mój bark.
-Nikt nie zmieni tego co do ciebie czuję...
-Wiem Zosiu. Ale co ty tak naprawdę do mnie czujesz? I czemu podobno nigdy mnie nie pokochasz?
-Jasiu ja...."



(Perspektywa Zosi)

-Jasiu ja.....- Przerwałam na chwilkę by się nad wszystkim zastanowić. Chyba wiedziałam czemu matka się tak zachowywała i czemu tak mówiła. I miała rację. Powoli wstałam i wróciłam do domu. Z miny Janka wynikało, że również nad czymś myśli.Po wejściu do domu zdjęłam powoli kurtkę i poszłam do pokoju. Jaś został na dole i coś pichcił w kuchni. Po zamknięciu drzwi wzięłam swoje rzeczy i spakowałam je wszystkie do plecaka, który po chwili schowałam pod łóżkiem. Usiadłam przy biurku i wyrwałam kartkę z notatnika, który również wylądował w plecaku. Po chwili, korzystając z nieuwagi Janka wyszłam z domu.

(Perspektywa Jasia)
-Zrobiłem obiad.- Powiedziałem na tyle głośno aby dziewczyna mogła mnie usłyszeć. Nie dostałem jednak żadnej odpowiedzi więc poszedłem sprawdzić co u niej. Zosia musiała się przejąć słowami matki. Który rodzic mówi, że jego dziecko nie umie kochać? Paranoja. Zapukałem w drzwi. Po kilku minutach czekanie uchyliłem delikatnie drwi i zajrzałem do środka. Nie widząc dziewczyny wszedłem do pokoju. Rozejrzałem się dokładnie. Nie zauważyłem niczego co by mogło należeć do Zosi oprócz kartki na biurku. Podszedłem tam i wziąłem kawałek papieru do ręki czytając jego zawartość. Kiedy skończyłem od razu wyciągnąłem telefon i zadzwoniłem do Zosi. Zakląłem kiedy usłyszałem dźwięk poczty pocztowej. Próbowałem jeszcze kilka razy zawsze z tym samym skutkiem. Wyszedłem z pokoju i biorąc kluczyki z szafki poszedłem do auta.
(Perspektywa Zosi)
Pierwszym miejscem, do którego się udałam był cmentarz. Wsiadłam w pierwszy lepszy autobus, którym jakoś dojechałam do mojej poprzedniej miejscowości. Tam już bez żadnych problemów dostałam się na cmentarz a potem grób babci. Dawno mnie tam nie było.Rozglądałam się dookoła żeby jak najwięcej zapamiętać. Kupiony po drodze bukiet położyłam w odpowiednim miejscu i zamknęłam na chwilę oczy. Wspominałam czas spędzony we dwójkę. Nawet nie zauważyłam kiedy po moich policzkach popłynęły łzy. Wytarłam je i powiedziałam szeptem:
-Przepraszam  babciu. Nie umiem już powstrzymywać łez. I dziękuję. Za wszystko.- Dokładnie wytarłam jeszcze oczy rękawiczką i oddaliłam się w stronę przystanku. Szłam powoli, ponieważ nie chciałam jeszcze wracać. Spojrzałam na zegarek. Dochodziła godzina 20. Jutro będzie czwartek, 25 listopada. Zanim wrócę muszę ogarnąć sobie jakąś pracę. Bez tego nie mam nawet co marzyć o powrocie. Autobus przyjechał punktualnie. Wysiadając w centrum miasta zdałam sobie sprawę, że zaczynam coraz lepiej poznawać to miasto i że nie jest takie złe jak myślałam na początku. Weszłam do baru i pogadałam chwilę z kierownikiem. Zgodził się na moją pracę na poprzednich  zasadach. Wychodząc z tłocznego pomieszczenia odetchnęłam chłodnym, zimowym powietrzem i udałam się w stronę domu. Wiedziałam co tam zastanę. Mimo wszystko założyłam kaptur na głowę i szczelnie owinęłam się szalem. Weszłam do budynku tak jak to robiłam zwykle. Strzepałam śnieg z kozaków i skierowałam się w stronę kuchni, gdzie była moja matka.
-Wreszcie się zdecydowałaś by wrócić? Ojciec mi zrobił potworną awanturę po naszej wizycie u tego-
-Nie chcę wiedzieć jak zamierzałaś go nazwać ale on ma na imię Janek.- Po raz pierwszy w życiu przerwałam mojej matce. Ciekawe czy mi się za to oberwie.
-Widzę, że się zmieniłaś od czasu twojej ucieczki. Ciesz się, że na policję nie dzwoniłam, bo ten twój Janek w pierdlu by wylądował za porwanie i przetrzymywanie nieletniej.
-Już niedługo nieletniej pamiętaj. Aha, chciałam ci jeszcze powiedzieć, że za chwilę wychodzę do pracy i nie wiem, o której wrócę.
-Wreszcie się wzięłaś za robotę?- Nie skomentowałam tej uwagi, bo na kilometr dało się z niej wyczuć satysfakcję. Poszłam do mojego starego pokoju i przebrałam się w obcisłe jeansy, białą bokserkę i kozaki na obcasie. Na górę nałożyłam jeszcze neonowy, zielony top i kurtkę. Szybko rozczesałam włosy i spięłam je w wysoką kitkę. Wyszłam z domu w ogóle nie odzywając się do nikogo i poszłam w stronę klubu.

(Perspektywa Jasia)
 Cały wieczór jej szukałem. Byłem we wszystkich miejscach, w których, według mnie, mogłaby być. Cholera. Nawet nie wiem co zrobiłem źle. Chyba chodziło o to moje dzisiejsze pytanie. Może nie była gotowa żeby o tym rozmawiać? Jeezuuu chyba nigdy nie zrozumiem kobiet. Może poszła sobie na jakąś imprezę żeby wszystko przemyśleć? Ale o tym by mi chyba powiedziała. A może..? "Właśnie dlatego, że jesteś dla mnie ważny nie mogę tutaj zostać." Tak napisała w liście. Czyli coś dla niej znaczę. Kurwa co ta dziewczyna ze mną robi. Pojechałem do domu, ponieważ dochodziła godzina 23. Zadzwoniłem do Marcina i Artura i umówiliśmy się na piwo. Chłopaki stwierdzili, że ogarnęli nowy lokal, który ma spoko klimat. Pomyślałem sobie, że można by spróbować, zobaczyć, chociaż osobiście wolę nie zmieniać klubów. Spotkaliśmy się pod domem Artura i razem pojechaliśmy do tego klubu. W środku nie było zbyt tłoczno co mi akurat odpowiadało. Zamówiliśmy po jednym piwie dla każdego i usiedliśmy w kącie sali. Kiedy młoda dziewczyna przyniosła nam alkohol, usłyszeliśmy dźwięk tłuczonego szkła i wyzwiska chyba kierownika. Niezbyt się tym przejęliśmy. Po jakimś czasie byliśmy już trochę wstawieni, ale mimo to zauważyłem zmianę barmanów. Zauważyłem również, że dziewczyna za ladą wyglądała identycznie jak Zosia oprócz jednego szczegółu. Zosia nie miała na szyi tatuażu.