piątek, 26 czerwca 2015

Rozdział 12

"-Zosiu, to jest Klaudia, moja kuzynka.
-Znajomi mówią do mnie Keri, miło mi cię poznać.- Brunetka uśmiechnęła się zza szklanki.
-A to jest Zosia, moja..."

(Perspektywa Zosi)
Moja co? Kim tak naprawdę dla niego jestem?
-To twoja dziewczyna tak?- Zapytała Keri z uśmiechem.
-To nie tak. -Janek widocznie się zmieszał i spuścił wzrok.
-Taaaak! Wiedziałam! Mały Jaś się zakochał.- Była widocznie szczęśliwa.
-Keri przestań.- Jaś był uroczy jak się złościł. Uśmiechnęłam się i poszłam zrobić sobie herbaty. Tamta dwójka sprzeczała się o coś w salonie. Widać było, że to rodzina. Ktoś zapukał do drzwi. Jasiek nadal kłócił się ze swoją kuzynką, więc poszłam otworzyć. Stanęłam przed drzwiami i już miałam nacisnąć klamkę, gdy usłyszałam jakiś dziwny szczęk po drugiej stronie. Zawahałam się chwilę i w kocu otworzyłam. Poczułam okropny ból w brzuchu. Automatycznie dotknęłam go ręką i poczułam coś lepkiego, ciepłego. To była krew. Zawsze mdlałam na widok krwi i tak było też tym razem. Jeszcze przez chwilę słyszałam kłótnię w salonie, a potem uderzyłam o podłogę. Później nie pamiętam nic. Przez mgłę słyszałam sygnał karetki, następnie znowu cisza i ciemność.

*2 tygodnie później*

Obudziłam się w szpitalu. Wywnioskowałam, że tam byłam, bo wszystkie ściany były białe. Miałam podpięte do siebie jakieś kabelki. Chciałam się podnieść, ale poczułam ból w brzuchu i opadłam na poduszkę. Do pokoju weszła pielęgniarka. Sprawdziła moje parametry i już chciała odejść, gdy szeptem zapytałam:
-Przepraszam, co ja tu robię?- Kobieta widocznie nie dosłyszała, bo podeszła bliżej.
-Coś się stało?- Była zmartwiona. Powtórzyłam swoje pytanie.
-Cóż.. trafiła pani do nas z raną postrzałową...
-Jaką raną postrzałową?- Przerwałam jej swoi pytaniem. Nagle przypomniałam sobie co się stało. Odruchowo dotknęłam brzucha. Niespodziewanie do sali wszedł Jaś.
-Zosia...

(Perspektywa Jasia)
Podczas mojej kłótni z Klaudią usłyszałem trzask. Szybko wstałem i poszedłem do drzwi. Zobaczyłem tam nieprzytomną Zosię, która krwawiła z brzucha. Zadzwoniłem po pogotowie. Okazało się, że to rana postrzałowa. Przyrzekłem sobie, że zabiję tego kto to zrobił, Zabrali ją do szpitala. Codziennie ją odwiedzałem jednak nadal była nieprzytomna. Po 2 tygodniach, gdy otworzyłem drzwi do jej sali Zosia rozmawiała z pielęgniarką.
-Zosia...- to było jedyne co mogłem powiedzieć.
-Jasiek.- Szepnęła. Podszedłem do niej i mocno ją przytuliłem. Poczułem, że po policzku spływała mi pojedyncza łza. Dziewczyna całkowicie się rozpłakała.
-Kocham cię, Zosia.



- - - - - - - - - - - - - - - - 
Witam! 
Jak Wam się podoba?
Piszcie w komentarzach jak myślicie, kto postrzelił Zosię?
I czy według Was Klaudia "Keri" namiesza w fabule? 
Komentujcie, bo to dodaje weny :)
- - - - - - - - - - - - - - - - 

wtorek, 9 czerwca 2015

Rozdział 11

"Gdy się ogarnęłam wyszłam z pokoju i zeszłam po schodach. Na dole czekał na mnie Jaś. Uśmiechnęłam się, ponieważ jak mnie zobaczył, zrobił bardzo zdziwioną minę. Stanęłam koło niego i jakby nic się nie stało spytałam:
-To jak? Idziemy?"


-Tak.. Wyglądasz...- Przerwał i zmierzył mnie wzrokiem.
-Coś nie tak? Mam iść się przebrać?- Odwróciłam się i miałam wejść juz na stopień, gdy Jaś złapał mnie za rękę.
-Nie, nie musisz się przebierać. Wyglądasz pięknie.- Po jego słowach poczułam, że się zarumieniłam. Chłopak widocznie to zauważył, bo zaczął się śmiać i nadal trzymając mnie za rękę wyprowadził mnie z domu. Mieliśmy już wsiąść do auta, lecz Janek nagle sobie o czymś przypomniał i poprosił bym poszła sama. Trochę mnie to zdziwiło jednak gdy zapewnił, że mnie dogoni nie miałam wyboru jak uśmiechnąć się i pójść. Nie wiedziałam gdzie mieszka Artur czy Marcin. Poza tym w ogóle nie chciałam iść do nich sama. Skierowałam się do baru. Było tam trochę tłoczno, ale znalazłam sobie miejsce i zamówiłam drinka.

(Perspektywa Jasia)
Przypomniałem sobie o jednej rzeczy, dlatego musiałem prosić Zosię, by poszła sama. Nie chciałem zbytnio puszczać jej samej, jednak byłem zmuszony. Był poniedziałek. Chwilę później koło mojego domu zatrzymała się taksówka i wysiadła z niej brunetka. Od razu ją poznałem. Wyjęła swoje walizki i rozejrzała się.
-Klaudia!- Zawołałem do niej. Spojrzała na mnie i się uśmiechnęła. Weszła na podwórko i pierwsze co zrobiła to tylko powiedziała:
-Hej Jasiek. Proszę mów do mnie Keri. Jak wszyscy.- I znowu się uśmiechnęła. Pomogłem jej zanieść walizki do domu. Zrobiłem nam herbaty i usiadłem koło niej w salonie. Podałem jej szklankę, uśmiechnąłem się i powiedziałem:
-No, a teraz powiedz, co cię sprowadza znowu do Polski? I czemu akurat tutaj postanowiłaś zamieszkać a nie u dziadków?

(Perspektywa Zosi)
Po godzinie siedzenia w barze zaczęło mi się nudzić. Jaś nadal nie przychodził, mimo że wysłałam mu informacje, gdzie byłam. Było mi trochę przykro z tego powodu. Do tego jakiś koleś ciągle do mnie zarywał. Był wkurzający i do tego brzydki. Nie oceniam ludzi tylko po wyglądzie, ale to tez jest dla mnie ważne. Gdy dopiłam kolejnego drinka, wzięłam kurtkę i wyszłam z lokalu. Zastanawiałam się, czy nie zamówić taksówki, ale stwierdziłam, że jest dość przyjemnie i spacer dobrze mi zrobi. Do domu Janka miałam jakieś 30 minut drogi. Nie śpieszyło mi się, więc pod drzwiami byłam dopiero godzinę później. Weszłam cicho do domu, ponieważ słyszałam jakieś głosy w środku. Zajrzałam do salonu.
-Tylko ty mnie rozumiesz.- Powiedziała brunetka, płacząc, która była przytulona do Jasia. Czyli on ma dziewczynę? dlaczego mi nie powiedział?
-Spokojnie. Nie płacz. Ona jest po prostu dziwką. Zrozum.- Tego już było za wiele. Nie jestem dziwką. Czułam, że łzy spływają mi po policzkach. Nie zważając na nic wybiegłam z domu, trzaskając drzwiami. Nie umiałam biegać w szpilkach, więc po chwili się potknęłam i upadłam. Nie miałam siły wstać. Płakałam, leżąc na ziemi. Po chwili podszedł do mnie Jaś.
-Zosia, co się stało?- Był widocznie zaniepokojony.
-Zostaw mnie! Idź sobie do tej dziewczyny, po co ci taka dziwka jak ja?!- Nowa fala łez wylała się z moich oczu. Chłopak nic nie powiedział tylko mnie przytulił. Chciałam go odepchnąć. Nic nie rozumiałam z jego zachowania.
-Źle zrozumiałaś sytuację. Słysząc tylko ten kawałek miałaś prawo pomyśleć, że to o tobie.- Podniosłam wzrok na niego.
-A to nie było o mnie?


*retrospekcja* (10 minut przed przyjściem Zosi)
-No i tak mniej więcej wygląda życie w Holandii.- Klaudia nie była już tak wesoła jak w chwili przyjazdu.
-Keri, coś się stało? Wiesz, że mi możesz wszystko powiedzieć.
-Pamiętasz, dlaczego wyjechałam z Polski?-Popatrzyła na mnie w skupieniu. Po chwili przypomniałem sobie i kiwnąłem twierdząco głową.
-No tak, bo się zakochałaś.
-To nie była zwykła miłość.. Ja.. zakochałam się w dziewczynie.- Widziałem, że mówi poważnie.
-Myślałem, że Franco to chłopak.- Pokręciła przecząco głową.
-Nie.. i dlatego musiałyśmy wyjechać. Ani moja, ani jej rodzina tego nie akceptowała.
-I dlatego zatrzymałaś się tu a nie u dziadków?- Kiwnęła twierdząco głową. Nagle się rozpłakała. Przytuliłem ją. Po chwili trochę się uspokoiła i powiedziała:
-Ona mnie zostawiła. Została prostytutką, bo spodobał jej się stosunek z facetami, a nie chciała żadnego na dłużej. A ja ją tak bardzo kocham!- Po tym znowu się rozpłakała.
-Spokojnie. Nie płacz. Ona jest po prostu dziwką. Zrozum.- Otarłem łzy z jej twarzy i usłyszałem trzask drzwi. Wyszedłem przed dom zobaczyć o co chodzi. Na ścieżce leżała Zosia, która wyraźnie płakała. Czy słyszała moją rozmowę z Keri? Podszedłem do niej i zapytałem:
-Zosia, co się stało?
-Zostaw mnie! Idź sobie do tej dziewczyny, po co ci taka dziwka jak ja?!- Czyli słyszała tylko końcówkę. Nie dziwie jej się, że pomyślała, że rozmawiamy o niej. Zwłaszcza, że nie powiedziałem jej o przyjeździe Klaudii. Nic nie powiedziałem tylko przytuliłem Zosię. Na początku starała się mnie odepchnąć, więc powiedziałem:
-Źle zrozumiałaś sytuację. Słysząc tylko ten kawałek miałaś prawo pomyśleć, że to o tobie.- Popatrzyła na mnie i z wahaniem zapytała:
-A to nie było o mnie?

*koniec retrospekcji*

(Perspektywa Jasia)
-Nie głupku. Chodź do domu to wszystko ci wytłumaczymy. Nieufnie podała mi dłoń. Pomogłem jej wstać i zaprowadziłem do salonu. Keri już się uspokoiła i piła herbatę.
-Zosiu, to jest Klaudia, moja kuzynka.
-Znajomi mówią do mnie Keri, miło mi cię poznać.- Brunetka uśmiechnęła się zza szklanki.
-A to jest Zosia, moja.....





----------------------------------------------------------------------------------------------------------
----------------------------------------------------------------------------------------------------------
Mam nadzieję, że Wam się podoba. Następny rozdział będzie dopiero po 5 komentarzach, bo chcę wiedzieć, czy w ogóle to czytacie :)

sobota, 6 czerwca 2015

Rozdział 10

"-Powiedziałem ci już. Wypierdalaj z mojego domu i odczep się od mojej dziewczyny.- Daniel już zbierał się do wyjścia, gdy na progu dodał:
-Jeszcze zobaczysz! Pożałujesz, że chronisz tę szmatę!"

(Perspektywa Jasia)
Jak tylko Daniel wyszedł, Zosia zaczęła płakać. Próbowałem ją uspokoić, jednak nic nie działało. Wyszła na ogród i płacząc usiadła pod drzewem, pod którym się poznaliśmy. Przez łzy zdołała powiedzie:
-Przepraszam.. Gdybym wtedy nie wskoczyła do twojego domu nie miałbyś tylu kłopotów.- Po tym ją przytuliłem. Wiem, że nazwałem ją swoją dziewczyną bez jej wiedzy, ale pozbycie się Daniela było chyba najważniejsze. Po jakimś czasie Zosia się uspokoiła. Siedzieliśmy pod tym drzewem i nic nie mówiliśmy. Poczułem wibracje w kieszeni dresów, ale je zignorowałem. Po chwili Zosia zapytała:
-Skąd go znasz?- Nie wiedziałem co powiedzieć. Chyba za długo się zastanawiałem, bo ciągnęła dalej:
-Mówił, że jesteście kumplami. Nic nie rozumiem. Przecież on mieszkał w moim mieście koło Katowic.
-Zosia, znam go.. z pracy. Bywał tutaj bardzo często, ale tu nie mieszkał. Więc to Daniel jest tym twoim byłym?- Zosia niepewnie kiwnęła głową na co mimowolnie się uśmiechnąłem.
-Co cię bawi?- Widać było, że się denerwuje.
-Po prostu teraz mamy wspólnego wroga. Dziwne, ale to wszystko nie może być przypadkiem. Słuchaj, Zosia, bo od paru dni zastanawiam się nad jedną rzeczą.
-Tak?
-Mówiłaś, że twoja przeprowadzka była spowodowana tym, że coś nagadałaś w szkole.
-No tak, tak mówiłam.- Była niepewna, nie wiedziała czego się spodziewać po moim pytaniu.
-Czy.. mogłabyś mi powiedzieć, co takiego im powiedziałaś? Że dotyczyło to twojej rodziny zdążyłem się domyślić ale nic poza tym nie wiem.- Zosia głośno wypuściła powietrze z ust. Wahała się kilka chwil przed powiedzeniem czegokolwiek. Aż w końcu odparła:
-Powiem ci pod jednym warunkiem.
-Jakim?-Zdziwiło mnie to, że chce mi powiedzieć.
-Powiesz mi dokładnie skąd znasz Daniela, opowiesz mi o swojej rodzinie i pracy.- Powiedziała to bardzo szybko. Chciałem żeby powtórzył, bo nie byłem pewny czy dobrze usłyszałem. Jednak wyraz jej twarzy pokazywał to, jak bardzo jest poważna. Więc zacząłem jej opowiadać o moim życiu, omijając niektóre fakty.
-Cóż moi rodzice prawie ciągle pracują i to głównie w centrum. Mają tam mniejszy domek, w którym mieszkają. Ojciec przysyła mi pieniądze, żebym nie był zaniedbywany. Tutaj się nie pojawiają wcale. Byli tu może ze dwa razy, to wszystko. Daniela poznałem w jednym z barów, jak podrywał kelnerkę. Jej się to wyraźnie nie podobało, ale ten nie chciał ustąpić. No to się z nim pobiłem. Później prowadziliśmy razem interesy, do czasu, aż nie wydał nas konkurencji, jeśli można to tak nazwać. No i od tamtego czasu nie mieliśmy kontaktu . Oczywiście nie licząc jego sms'ów, No i to koniec historii. Twoja kolej.
-Powiedziałam nauczycielom, że matka z ojcem się nade mną znęcają. Zostali wezwani do szkoły. Kazali mi przeprosić wszystkich za swoje obrzydliwe kłamstwa. Po powrocie do domu tak mnie pobili, że przez miesiąc nie chodziłam do szkoły. W tym czasie ogarnęli mi naukę tutaj. To również koniec mojej historii.
-A Daniel?- Po tym co dzisiaj mówiła wiedziałem, że on też się przyczynił do jej przeprowadzki.
-Moja przeprowadzka pomogła mi od niego uciec. Rodzice nic o nim nie wiedzieli. Może to i lepiej.- Zosia dawno nie rozmawiała z nikim o swoich problemach. Dało się to wyczuć w sposobie jej mówienia i po tonie jej głosu.
-Zosia.. czy przeszkadzało ci to, że przy nim nazwałem cię swoją dziewczyną?- To pytanie chciałem zadać jej od początku rozmowy. Byłem cholernie ciekaw co odpowie.
-Nie przeszkadza. Było to nawet miłe.- I uśmiechnęła się. Zamurowała mnie jak to powiedziała i do tego ten uśmiech.
-Odkąd rozstałam się z Danielem nie miałam chłopaka, nawet przyjaciela.-Chwilę milczała i jakby nagle sobie coś przypomniała dodała:
-Tamtego dnia dziwnie się zachowywał.. i ta jego propozycja..- Słysząc co mówi szybko przerwała i weselszym głosem zapytała:
-Może wybierzemy się na jakąś imprezę? Musze odreagować to spotkanie z Danielem.
-Pewnie skoro masz ochotę. Z tego co wiem Artur z Marcinem robią domówkę.
-O.K. to ja idę się przebrać i ogarnąć. Za 20 minut wyjeżdżamy.- Po tym weszła szybko do domu. Słyszałem jej kroki na schodach i lekki trzask drzwi. Sam poszedłem do pokoju i przebrałem się w świeże ciuchy.

(Perspektywa Zosi)
Wzięłam szybki prysznic. W samym ręczniku stanęłam przed szafą i wyjęłam z niej bieliznę, zieloną sukienkę i czarne koturny. Szybko się w nie ubrałam. Do tego makijaż. Dość mocno podkreśliłam oczy, co było u mnie rzadkością. Przejechałam szminką po ustach, rozpuściłam włosy i rozczesałam je. Gdy już się ogarnęłam wyszłam z pokoju i zeszłam po schodach. Na dole czekał na mnie Jaś. Uśmiechnęłam się, ponieważ jak mnie zobaczył, zrobił bardzo zdziwioną minę. Stanęłam koło niego i jakby nic się nie stało spytałam:
-To jak? Idziemy?