wtorek, 7 lipca 2015

Rozdział 13

"-Zosia...- to było jedyne co mogłem powiedzieć.
-Jasiek.- Szepnęła. Podszedłem do niej i mocno ją przytuliłem. Poczułem, że po policzku spływała mi pojedyncza łza. Dziewczyna całkowicie się rozpłakała.
-Kocham cię, Zosia."

Dziewczyna powoli się uspokoiła. Trochę zdziwił mnie brak jej reakcji na moje słowa.
-Przepraszam. Chyba nie powinienem tego mówić.- Zacząłem się tłumaczyć, gdy Zosia mi przerwała.
-Ja też coś do ciebie czuję.- Przerwała by wziąć głęboki oddech.
-Już od jakiegoś czasu coś do ciebie czuję, ale bałam się, że ty nic...- Przytuliłem ją. Po jakimś czasie Zosia zasnęła, więc delikatnie położyłem ją na łóżko i po cichu wymknąłem się z sali. Od razu poszedłem w stronę pokoju lekarskiego. Jak zwykle przywitał mnie ten sam lekarz.
-Dzień dobry.
-Dzień doby. Wie już pan kiedy będę mógł zabrać Zosię do domu?- Zadawanie tego pytania nie miało sensu do czasu aż dziewczyna się nie wybudzi. Dlatego od razu zadałem mu to pytanie.
-Myślę, że jeżeli jej stan się nie pogorszy to za dwa lub trzy dni.
-Dziękuję panu bardzo.
-Ależ nie ma za co. Taka jest moja praca.- Wyszedłem z pokoju i udałem się do wyjścia. Wstąpiłem jeszcze na chwilę do sali Zosi. Gdy siedziałem przy jej łóżku dostałem sms'a. Spojrzałem na ekran i zobaczyłem coś takiego:

Od: Nieznany
Następnym razem to ty dostaniesz kulkę a nie jedna z tych twoich dziwek. Zapamiętaj sobie. Ze mną nie ma żartów.

Wiedziałem od kogo dostałem tego sms'a. Od razu udałem się do Artura i Marcina.
-Słuchaj stary. Jak ona wyjdzie ze szpitala musisz jej powiedzieć prawdę.- Marcin myślał, że to takie proste. Przecież parę minut temu powiedziałem Zosi, że ją kocham.
-Niech z tym jeszcze trochę zaczeka. Niech laska zacznie mu jeść z ręki wtedy wkręcimy ją w biznes. Na rurce nieźle sobie poradziła.- Po tym myślałem, że go uderzę. Wiedziałem, czego Artur oczekuje ode mnie. Jednak czułem, że nie mogę pozwolić by Zosia była w to wplątana.
-Nie. Wybacz, ale Zośka nie będzie tu pracować.
-No co ty Jasiek. Tylko mi nie mów, że się zakochałeś.- Artur z politowaniem na mnie spojrzał. Wiedziałem jaki jest układ. Ja szukam laseczek a później mu je przekazuje. Ale nie mogłem tego zrobić Zosi, po prostu nie mogłem.
-Nie ważne. Nie zgadzam się. Wybacz, ale na niej mi zależy.- Dużo mnie to kosztowało, ale w końcu to przyznałem przed nimi. Później powiedziałem im o wiadomości i o tym, że już wiem kto postrzelił Zosię i za co.
-Cholera.- To było jedyne co po tym usłyszałem. Marcin widocznie myślał, co powiedzieć.
-Teraz to musisz jej powiedzieć. Inaczej on jej to powie. Wiesz, że jest zdolny.- Wiedziałem. Posiedziałem z nimi jeszcze kilka godzin. Potem wróciłem do domu. Mimo wczesnej pory położyłem się do łóżka. Ciągle myślałem o tym wszystkim. W końcu usnąłem nad ranem.

(Perspektywa Zosi)

* trzy dni później*

Obudziłam się dość wcześnie. Dzisiaj miałam wrócić do domu. W sensie do domu Jasia. Naprawdę się cieszyłam, że mam to już za sobą. Miałam już dwa przesłuchania. W sumie może to i lepiej, że mnie tak wypytywali. Mieli większą pewność, że za dużo nie pamiętam. Oczywiście kula, którą miałam w brzuchu, stała się dowodem w śledztwie. Po kontroli ubrałam buty i kurtkę. Myślałam, że Jaś po mnie przyjdzie jednak go nie zastałam w poczekalni. Może go coś zatrzymało. Wyszłam przed szpital i skierowałam się w stronę domu. Gdy doszłam do furtki nigdzie nie widziałam auta Jaśka. Coś było nie tak. Dom był otwarty, ale nikogo nie zastałam. Już miałam dzwonić do chłopaka gdzie jest, kiedy na podjazd wjechał jego samochód. Uśmiechnęłam się do siebie i usiadłam na kanapie w salonie. Mimo wszystko czułam jakiś dziwny niepokój.  Jasiek wszedł do domu i trzasnął drzwiami. Był zdenerwowany.
-Hej kochanie.- Powiedziałam na tyle głośno by mnie usłyszał. Stanął jak wryty i popatrzył na mnie. Chyba się mnie nie spodziewał. Po chwili podszedł do mnie i powiedział tylko:
-Hej.- Dziwnie się zachowywał. Ciągle był jakiś nieobecny i niespokojny. Nie wiedziałam o co chodzi. Ciszę przerwał jego głos.
-Muszę ci coś powiedzieć.- Powiedział to tak poważnie. Zaczęłam się bać tego co ma mi do powiedzenia.
-Zosiu..Najpierw chciałem cię przeprosić. To przeze mnie ktoś cię postrzelił. W sensie przez moją pracę.
-Jasiek. Jaką twoją pracę?- Byłam zdziwiona. On wiedział, kto mi to zrobił?
-Ja.. Pomagam rekrutować potencjalne panie do towarzystwa..- Chwila, co on powiedział?! Spokojnie, tylko spokojnie.. Może to nie tyczyło się ciebie. W końcu mówił, że cię kocha, tak?
-Nie jestem jedną z nich, prawda?-Denerwowałam się zadając to pytanie.
-Nie.. ale na początku.. To był pomysł chłopaków... Przepraszam...- Mimowolnie łzy zaczęły spływać mi po policzkach. Dlaczego? Byłam dla niego tylko dziewczyną, którą można wyszkolić na dziwkę? Nie słyszałam już co do mnie mówił.
-Nienawidzę cię.- powiedziałam to i wyszłam. Miałam lekkie deja vi. Nie mogłam wrócić do domu, do rodziców. Zadzwonił mój telefon. Nie patrząc kto dzwoni odebrałam.
-Halo?- Spodziewałam się głosu Jasia jednak się zdziwiłam.
-Witaj kochanie. Wszystko ok?
-Ymmmm. Nie mów do mnie kochanie, to po pierwsze. I co cię to obchodzi czy wszystko ok?- Jeżeli by się dało, to udusiłabym go przez telefon.
-No wiesz. Właśnie jechałem do Jasia, patrzę a tu ty wychodzisz z domu cała zapłakana i w ogóle.- I wtedy zatrzymało się koło mnie auto, czarne bmw z przyciemnionymi szybami. Nagle jedna szyba została opuszczona a ja zauważyłam wreszcie kierowcę.
-To jak Zosia? Wsiądziesz i porozmawiamy?- W sumie czemu nie? Skoro Jaś chciał mnie wykorzystać to on jest chyba dobry. Już miałam wsiąść do auta kiedy usłyszałam krzyk Janka.
-Zosia, nie wsiadaj tam!
-Wybacz, Janek.- Powiedziałam szeptem i wsiadłam do auta Daniela.

3 komentarze: