wtorek, 11 sierpnia 2015

Rozdział 14

Proszę o przeczytanie notki na końcu rozdziału!!!


"-To jak Zosia? Wsiądziesz i porozmawiamy?- W sumie czemu nie? Skoro Jaś chciał mnie wykorzystać to on jest chyba dobry. Już miałam wsiąść do auta kiedy usłyszałam krzyk Janka.
-Zosia, nie wsiadaj tam!
-Wybacz, Janek.- Powiedziałam szeptem i wsiadłam do auta Daniela."

 Nie wiedziałam dokąd on mnie wiezie. Całą drogę milczeliśmy. W końcu zapytałam:
-Jak mnie znalazłeś?
-Myślałaś, że można się mnie tak łatwo pozbyć?- Tutaj się zaśmiał.
-Nie, ale...
-Nie wiedziałem gdzie się przeprowadzasz? Nie bądź śmieszna. Przecież wiesz, że twoi rodzice bardzo mnie lubią. Dlatego ich poprosiłem, żeby mi powiedzieli dokąd się przeprowadzacie.- Cały czas bezczelnie się uśmiechał. Nie wiedziałam już co jest dobre a co złe. Daniel zawiózł mnie pod jakiś dom.
-Wysiadaj.- Jego głos był stanowczy. Nie mogłam mu się sprzeciwić, więc robiłam co mówił. Zaraz za nim weszłam do domu. Był nawet ładnie urządzony. Usiadłam na kanapie i znowu poczułam wibracje w telefonie. Zmieniłam kartę by ojciec nie mógł mnie znaleźć i ten numer miał tylko Jaś. Odrzuciłam połączenie i wyłączyłam telefon. Nie chciałam z nim rozmawiać po tym co mi zrobił. Już nigdy się do niego nie odezwę. Ja go naprawdę kochałam. Nawet nie zauważyłam kiedy zaczęłam płakać. Daniel podszedł do mnie i otarł moje łzy.
-Spokojnie, on cię już nie skrzywdzi.- Mówił tak przekonująco, że chciałam mu wierzyć. Chciałam by mnie bronił, zapominając wszystkie cierpienia, których był przyczyną.
-Daniel..on mnie tu znajdzie.
-Spokojnie kochanie. Nigdy cię nie znajdzie i już cię nie skrzywdzi.

*tydzień później*
Nie wiem co on ze mną zrobił, ale już mi wszystko jedno. Niewiele pamiętam z tego tygodnia oprócz tego, że Daniel na pocieszenie zaczął mi dawać heroinę. Na początku nie chciałam, jednak gdy spróbowałam to nie było takie złe. Teraz nic mnie nie obchodzi tylko czy dostanę kolejną działkę.
-Cześć kotku.- Daniel pocałował mnie w policzek.- Jak się dzisiaj czujesz?
-Masz dla mnie działkę?- Nic innego nie miało znaczenia.
-Spokojnie Zosiu. Właśnie przyszedłem ci powiedzieć, że nie mogę ci już kupować, bo nie mam pieniędzy. Ale jak chcesz to możesz sama zarobić na swoją działkę.- Kiedyś brzydziłabym się sobą, ale po tygodniu brania heroiny kilka razy dziennie, człowiek bardzo się zmienia.
-Co mam zrobić?
-Pójdziesz do klubu.- Powinnam odmówić. Przecież to samo chciał zrobić ze mną Jaś. Ale nie mogłam. Byłam na głodzie.
-Dobrze. Pójdę.
-Grzeczna dziewczynka. W pokoju masz ciuchy. Za godzinkę wyjeżdżamy.- Poszłam się przebrać. Ubiór mnie nie zdziwił. Wysoki buty, krótka, czarna sukienka z koronki. Szybko się przebrałam i pomalowałam tak jak lubił Daniel. Po chwili zeszłam na dół. Chłopak tylko mnie pocałował w czoło i wyszliśmy z domu.

(Perspektywa Jasia)
Cały tydzień szukałem Zosi. Nie wiem gdzie ten świr ją wywiózł. Chłopaki mówią, żebym dał sobie spokój ale nie chciałem. Bardzo mi na niej zależało.
-Cholera.- Powoli czułem, że mogę już nie spotkać Zosi. Artur chciał bym dzisiaj przyszedł na imprezę, ale jakoś nie miałem ochoty. Jak co wieczór poszedłem się przejść. Nagle mignęły mi kasztanowe włosy Zosi. Rozejrzałem się, ale jej nie dostrzegłem. Pewnie mi się przewidziało. Przeszedłem ulicę dalej i ją zobaczyłem. Te same oczy, włosy. Była piękna jak zawsze. Trochę ubiór do niej nie pasował i ta twarz. Pokazywała zdecydowanie. Czy ona...
-Zosia.- Odezwał się ktoś z drugiej strony ulicy.
-To ja.- Dziwnie się czułem widząc moją dziewczynę w takim miejscu. obserwowałem całą sytyację.
-Słyszałem, że jesteś nowym nabytkiem Daniela. Ile bierzesz?
-Dwie stówki za godzinę.-I ten nienaturalny uśmiech. Poczułem, że coś się we mnie zaciska jak usłyszałem jej słowa.
-Chyba jesteś najdroższą jego "znajomą"- Mężczyzna się zaśmiał i podszedł do Zosi.- Dobra niech ci będzie.- Już chciał ją rozebrać, kiedy nie wytrzymałem. Podszedłem do niego i mu przyłożyłem. Tak o, po prostu. Z nosa pociekła mu krew. Nie patrząc na niego, chwyciłem Zosię za rękę i zabrałem ją stamtąd.
-Puść mnie!- Chciała się wyrwać, ale to ja byłem silniejszy.
-Nie. Już cię nie puszczę. Zmusił cię do tego, tak? Pożałuj-
-On mnie nie zmusił!- Spojrzałem na dziewczynę. Coś się w niej zmieniło. Tylko co?- Sama chciałam.- Zdziwiło mnie to. Przecież za coś takiego się na mnie wkurzyła, a teraz sama chciała? Nic nie rozumiałem.
-Tylko tak mogłam zarobić. A właśnie. Skoro chcesz mnie sobie zabrać to proszę bardzo, ale licz się z tym, że biorę podwójną działkę.- Uśmiechnęła się jakoś dziwnie.
-Co? Zosia, ty bierzesz?- Moja niewinna Zosia. Co on ci zrobił?
-Co w tym dziwnego? Widzisz, już nie jestem taka sama jak kiedyś.
-Widzę.- Zabrałem ją do mojego domu. Musiałem ją odtruć.- Zosia.
-Czego?- Była obojętna. Pewnie chodziło jej po głowie tylko kiedy dostanie swój przydział.
-Idziesz na odwyk.-Zaśmiała się histerycznie.
-Nie będziesz mówił co mam robić. Sama zdecyduje. A na razie chcę sobie zrobić kreskę i porządnie się naćpać.- Podszedłem do niej i nią potrząsnąłem.
-Zosia, co się z tobą stało?- Byłem załamany. Nie wiedziałem co robić. Delikatnie ją objąłem i poszedłem do kuchni.

(Perspektywa Zosi)
Przez tego idiotę nie mam kasy na działkę. Ehh i co ja teraz zrobię?
-Czemu to zrobiłeś?
-Ale co?- Facetom zawsze trzeba tłumaczyć.
-Dlaczego nie pozwoliłeś mi sobie zarobić tak jak chciałam.
-Bo... Nadal jesteś dla mnie ważna.- Biadolenie. Jestem ważna tylko dla heroinki, mojego kochanie.
-Gadasz od rzeczy.
-Wcale nie. W sumie co ja ci tam będę tłumaczyć. Wkurza mnie tylko to, że na mnie się wypięłaś jak powiedziałem ci prawdę czym się zajmowałem, a jak Daniel zaproponował ci to, to od razu się zgodziłaś.
-Chciałeś chyba powiedzieć "czym się zajmuję".-Zaśmiałam się lekko.
-Nie zajmuję się już tym. Rzuciłem to. Dla ciebie.- Dla mnie? Przecież chciałeś mnie wykorzystać. Chociaż...On mnie nie wysłał na ulicę jak Daniel.
-Idę do siebie. Jak chcesz możesz tu zostać.- I poszedł do swojego pokoju. Miałam ochotę na kreskę, ale coś nie dawało mi spokoju. Jemu chyba na mnie zależy. Mimo głodu, poszłam na górę. Stanęłam przed drzwiami do pokoju Jasia. Wróciło do mnie to co do niego czułam. Lekko zapukałam jednak speszyłam się i chciałam odejść. Jednak nie zdążyłam, bo Janek otworzył drzwi. To był impuls. Jak go zobaczyłam w drzwiach po prostu mocno go przytuliłam. Czułam, że łzy spływają mi po policzku.
-Przepraszam.- Spojrzałam na niego i mówiłam dalej.- Janek ja naprawdę nie...-Przerwał mi pocałunkiem. Poczułam nowe łzy na policzkach, które Jaś wytarł. Gdy odsunął się delikatnie ode mnie wtuliłam głowę w jego klatkę piersiową.
-To ja przepraszam. To przeze mnie wsiadłaś do tego auta. To przeze mnie zaczęłaś brać. Wybaczysz mi?- Czułam, że przyciąga mnie bliżej siebie i mocno przytula. Chciałam mu powiedzieć, że już dawno mu wybaczyłam. Spojrzałam prosto w jego piękne, brązowe oczy.
-Kocham cię.- Powiedziałam szeptem, ale to i tak wystarczyło. Twarz Jasia od razu się rozjaśniła. Już wiedziałam. Muszę przestać brać.
-Ja ciebie też, Zosiu.





------------------------------------------------------------------------------------------------------------
-------------------------------------------------------------------------------------------------------------
Witajcie z powrotem!
Przepraszam, że długo nie pisałam. Jakoś skończyła mi się wena. Ale to tylko na chwilę. Mam nadzieję, że nie jesteście źli. Zamierzam teraz się poprawić i Wam wynagrodzić moją nieaktywność. Proszę o opinie, bo chciałabym udoskonalać mojego bloga. I chciałabym byście komentowali, ponieważ to naprawdę miłe :) To chyba wszystko. Do zobaczenia (mam nadzieję :) ) niedługo.

3 komentarze: