"-Tak. 27 listopada skończę 18 lat. Po co ci taka wiedza?
-Nieee ważne.- Widziałam, że coś knuje.
-Janek.
-Tak?
-Co ty kombinujesz?"
-Nic nie kombinuje. Myślę jak uczcić z tobą twoje urodzinki to wszystko.- Poczułam wibracje telefonu Jasia. Chłopak wyciągnął telefon i szybko przeczytał wiadomość. Udało mi się tylko zauważyć, że to wiadomość od jakiejś Nikki. Kiedy Jaś schował komórkę nie wytrzymałam.
-Kto to jest Nikki?
-To moja przyjaciółka od dziecka. Na imię ma Weronika. Napisała do mnie kiedy będziemy mogli się spotkać.
-Rozumiem.- Nie wiem dlaczego byłam zazdrosna o nią. W końcu powiedział, że to tylko przyjaciółka prawda? Ale kim ja dla niego tak naprawdę jestem? W sumie tylko raz mnie nazwał swoją dziewczyną i to żeby pozbyć się Daniela. Na samą myśl o tym lekko się zatrzęsłam.
-Wracajmy do domu. Zimno ci.
-Wcale nie. Wszystko ze mną w porządku.
-Jak za długo będziemy na dworze to twoje stopy dostaną szoku termicznego.
-Mam ciepłe skarpetki.- Nie chciałam wracać jeszcze do domu. Tutaj było tak pięknie.
-Nie kłóć się ze mną tylko chodź.- Chłopak powoli wstał. Ja westchnęłam i poszłam w jego ślady. Wracaliśmy powoli, trzymając się pod rękę. Po kilku minutach znaleźliśmy się pod domem chłopaka. Weszliśmy do środka. Na dworze nawet nie wiem kiedy zrobiło się ciemno. W korytarzu zostawiliśmy buty i kurtki. Chłopak jednak nie zapalił światła tylko chwycił mnie delikatnie za rękę, prowadząc mnie przed siebie. Czułam się jakbym miała związane oczy. Mimo to ufałam Jasiowi, więc powoli szłam za nim w ciemność domu. W pewnym momencie chłopak się zatrzymał. Nawet nie zauważyłam kiedy wziął mnie na ręce. Lekko się wystraszyłam
-Nie bój się. Nie upuszczę cię.-Powiedział Jaś cicho koło mojego ucha. Uspokoiłam się trochę i przytuliłam do klatki piersiowej chłopaka. Weszliśmy po schodach na górę i Jaś postawił mnie ostrożnie na podłodze. Znowu chwycił moją dłoń i prowadził korytarzem. Po kilku krokach otworzył drzwi od pokoju. Nie mogłam przypomnieć sobie, który był to pokój. Kiedy weszliśmy do środka bardzo się zdziwiłam.
(Perspektywa Jasia)
Dostałem sms'a od Nikki, że już wszystko przygotowane. Chciałem już wcześniej to zrobić jednak nie było okazji. Gdyby nie dzisiejszy śnieg pewnie sytuacja by się powtórzyła. Wróciłem z Zosią do domu. Nie zapalając świateł zaprowadziłem ją do jej pokoju. Chciałem pokazać jej jak dużo dla mnie znaczy.
(Perspektywa Zosi)
-Jasiek co to ma znaczyć?- W pokoju również było zgaszone światło jednak mogłam wszystko zobaczyć dzięki zapalonym świeczkom. Na łóżku leżał wielki bukiet białych róż. Chłopak podszedł, wziął je i dał mi.
-Chciałem, żebyś wiedziała ile dla mnie znaczysz.- Powiedział spokojnie i się uśmiechnął. Wyglądał świetnie w takim świetle. I do tego jeszcze ten błysk w oku, który się nagle pojawił. Nie myśląc zbytnio o tym co robię pocałowałam czule chłopaka. Ten odwzajemnił mój pocałunek i objął mnie w talii. Położyłam jedną rękę na jego policzku a drugą wplątałam we włosy Jasia. Po chwili poczułam jak Janek mnie podnosi, więc nie odrywając ust od niego, pozwoliłam by wziął mnie na ręce. Przeszedł ze mną kawałek i moje plecy dotknęły miękkiego materaca łóżka. Jaś nadal mnie całując, położył się koło mnie i końcami palców przejechał w miejscu, gdzie delikatnie podwinął mi się sweter. Czując jego dotyk mimowolnie zadrżałam. Chłopak, uznając to chyba za zachętę, wsunął dłoń pod górną część mojego ubrania. Nie sprzeciwiałam się, ponieważ było to bardzo przyjemne. Nawet nie zauważyłam kiedy Jaś przesunął rękę w pobliże mojego stanika. Lekko się zarumieniłam na co ten się tylko uśmiechnął. Moja dłonie również powędrowały pod koszulkę Janka. Kreśliłam małe kółka końcami paznokci przez co w jego oczach mogłam dostrzec coś innego niż zwykle. Było to chyba pożądanie. Jaś oblizał usta i zdjął ze mnie sweter. Spojrzałam na siebie i mocniej zarumieniłam.
-Uwielbiam jak jesteś taka nieśmiała.- Nie pozostałam długo dłużna chłopakowi i również zdjęłam jego koszulkę. Jaś położył dłoń na moim gorącym policzku i delikatnie pocałował. To było bardzo przyjemne.
sobota, 19 września 2015
poniedziałek, 7 września 2015
Rozdział 15
"Chciałam mu powiedzieć, że już dawno mu wybaczyłam. Spojrzałam prosto w jego piękne, brązowe oczy.
-Kocham cię.- Powiedziałam szeptem, ale to i tak wystarczyło. Twarz Jasia od razu się rozjaśniła. Już wiedziałam. Muszę przestać brać.
-Ja ciebie też, Zosiu."
*Kilka dni później*
Od tamtego czasu nie biorę. Jasiek za każdym razem mnie pilnuje. Dzisiaj spadł pierwszy śnieg a to znaczy, że niedługo moje urodziny. Chyba 18-naste. Do tej pory nie rozumiem, jak to możliwe, że moi rodzice lubili Daniela, skoro im nic o nim nie mówiłam. Dziwne. Starałam się nie myśleć o nim. Dużo czasu spędziłam przez te dni z Jasiem często rozmawiając, a czasami po prostu siedząc w ciszy. Nie przeszkadzało nam to. Dzisiaj wyszedł wcześnie rano, o czym dowiedziałam się z kartki koło łóżka. Powiedział, że jak wróci to ma dla mnie niespodziankę. Ciekawe jaką. Do powrotu Janka miałam jeszcze kilka godzin, więc wyszłam na taras. Bardzo lubię zimę, głównie ze względu na śnieg. Kiedy byłam już na dworze zaczęłam rysować na śniegu. Nie żebym była jakimś wielkim artystą, po prostu to lubiłam. Po jakimś czasie skończyło mi się miejsce na tarasie, więc zeszłam z niego i ulepiłam małą kulkę. Później ją turlałam po śniegu i wpadłam na pomysł zrobienia bałwana. Niestety zapomniałam rękawiczek, więc musiałam szybko skończyć. Mimo to bałwanek był skończony. Weszłam do domu tak by nie popsuć rysunku i zrobiłam sobie gorące kakao. Pijąc je, myślałam o babci. Bezwiednie wzięłam w dłoń naszyjnik od niej i zaczęłam go obracać między palcami. Wspominałam, kiedy jeździłam na zimę do babci, jak robiła mi kakao jak zmarzłam. Po policzku spłynęła mi łza, ale nie przejęłam się tym zbytnio. Później przypomniał mi się wypadek babci i to co wtedy powiedziała moja matka i ze złości upuściłam kubek wylewając na swoje stopy wrzątek. Krzyknęłam z bólu. Poszłam na taras po odrobinę śniegu i położyłam na stopy, żeby nie zostały blizny.
-Zosia co się stało...?- Nawet nie zauważyłam kiedy Jaś wszedł do domu a teraz patrzył na mnie zatroskany.
-Ja... upuściłam kubek z gorącym kakao i poparzyłam sobie stopy.- Chłopak głośno westchnął i zaczął zbierać resztki kubka z podłogi.
-Powinnaś na siebie uważać.
-Wiem....- Odkąd wróciłam do domu Jaś bardzo się o mnie martwił i był przy mnie prawie cały czas. A zwłaszcza gdy byłam na największym głodzie. Nadal czasami mam ochotę na działkę, ale nie jest to już tak silne jak na początku.
-Przepraszam Janek.- Nie wiedziałam co innego mogłabym powiedzieć.
-Nic się nie stało.- Kiedy skończył sprzątać podszedł do mnie.- Co z twoimi stopami?
-Są lekko czerwone, ale nie powinny zostać blizny.
-Przeziębisz się jak będziesz tu stać.- Podszedł bliżej do mnie i wtedy zauważył mój rysunek na tarasie i bałwanka.
-Ty to zrobiłaś?
(Perspektywa Jasia)
Głupek. Znowu sobie coś zrobiła. Podszedłem do niej, żeby dać jej kurtkę, kiedy zauważyłem rysunek na tarasie. Była to moja twarz na śniegu i muszę przyznać, że bardzo dobrze odwzorowana.
-To to zrobiłaś?- Nie wiedziałem, że Zosia ma taki talent. Dziewczyna spojrzała na rysunek i się zarumieniła.
-To było silniejsze ode mnie. Przepraszam...
-Nie masz za co. Naprawdę. Wyszło ci bardzo ładnie.
-Tak myślisz?
-Tak. A teraz wejdź już do domu, bo się przeziębisz a ja zaraz ci zrobię okład na te twoje stopy.-Widziałem jak Zosia weszła do domu, zamykając drzwi i usiadła na kanapie. Ja w tym czasie przygotowałem zimny okład i jej go podałem.
-To co to za niespodzianka, którą dla mnie masz?- Zapytała nieudolnie kryjąc zainteresowanie.
-Chciałem cię gdzieś zabrać, ale nie wiem czy dasz radę gdziekolwiek iśc z tymi oparzeniami.
-Dam radę już nic mi nie jest.- Szybko wstała przez co musiały zaboleć ją stopy, bo lekko zasyczała.
-Taaaak. Właśnie widzę. Zobaczę jak się będziesz czuć pod wieczór. A teraz odpoczywaj, bo naprawdę nici z niespodzianki.- Dziewczyna położyła okład na stopy i położyła się na kanapie. Ciekawiło mnie przez co upuściła kubek, ale mieliśmy taką jakby umowę, że nie pytamy o takie rzeczy. Więc nie pytałem. Jednak kątem oka zauważyłem, że Zosia bawi się swoim naszyjnikiem.
-Zosiu?
-Taaak?- Dziewczyna lekko podniosła się z kanapy i spojrzała na mnie.
-Zosiu, kiedy ty masz urodziny?- Uśmiechnąłem się lekko czekając na odpowiedź. Miałem już pomysł na prezent dla niej.
-27 listopada. A dlaczego pytasz?-Zosia była widocznie zdziwiona moim pytaniem. Chyba zapomniała, że zostało do tego czasu niecałe 7 dni.
-Bo to za tydzień. Nawet nie cały.
-Już? Jejku będę już taka stara? Myślałam, że został jeszcze jakiś miesiąc.-Widocznie się zamyśliła co do swojego wieku. Ja wiem, że kobiet nie pyta się o wiek, ale tak jakoś nigdy nie dane mi było poznać ile Zosia ma tak naprawdę lat. Chociaż nie mogła być starsza ode mnie, ani bardzo młodsza. Postanowiłem, że się jej niedługo zapytam.
-Zosiu, chyba jednak przełożę tę niespodziankę z dzisiaj.
-Ale dlaczego? To przez to, że rozbiłam ten kubek?
-Nie. Ale myślę, że dzisiaj jest piękny dzień na spacer, zwłaszcza, że spadł pierwszy śnieg i w ogóle.- Chyba nie za dobrze umiem kłamać.
-Ehhh no dobrze. To kiedy idziemy?
-Pod wieczór. Do tego czasu schłodzisz te stopy jeszcze zimną wodą i się ciepło ubierzesz.- Spojrzałem na dziewczynę, która miała na sobie czarne leginsy i białą koszulkę z napisem. Dziewczyna również spojrzała na swój ubiór i lekko się zaśmiała. Po chwili wstała, rzuciła we mnie poduszką i poszła do swojego pokoju. Zamierzałem jej oddać, ale stwierdziłem, że jest "poszkodowana" i powinienem być dla niej miły. Napisałem krótkiego sms'a do Nikki, że za niedługo wychodzimy i że nie będzie nas koło godziny. Na koniec dodałem, że klucz jest pod doniczką i schowałem telefon. Czekając na Zosię jeszcze raz spojrzałem na jej "rysunek".
(Perspektywa Zosi)
Poszłam do swojego pokoju i wzięłam zimny prysznic ze względu na swoje stopy. Jednak szybko wyszłam, bo zaczęłam marznąć. Starannie wybrałam ciuchy do założenia czyli ciepłe leginsy, gruby sweter trochę za duży i ciepłe skarpetki. Szybko się w to ubrałam a do tego założyłam rękawiczki i czarną czapkę, bo nigdy nie mogłam znaleźć nauszników. Wzięłam kurtkę i buty do ręki i poszłam do salonu gdzie zastałam Jasia zapatrzonego w moje bazgroły. W hollu szybko się ubrałam do końca.
-Jestem już gotowa.- Wyrwałam go z transu, przez co spojrzał na mnie i się uśmiechnął. Sam też ubrał kurtkę i buty i wyszliśmy z domu, trzymając się blisko siebie, żeby było nam cieplej. Długo tak szliśmy po świeżym śniegu aż doszliśmy do parku. Tam Jaś rzucił we mnie śnieżką i tak zaczęła się nasza bitwa, która trwała dobre pół godziny. Nie zabrałam zegarka więc nie wiedziałam, która godzina ale niezbyt mnie to obchodziło, bo dobrze się bawiłam. Po bitwie wspólnie zrobiliśmy bałwana i usiedliśmy na ławce na przeciwko stawku, który już cały zamarzł. Bardzo podobało mi się tamto miejsce. Było tak cicho i spokojnie a do tego był śnieg. Uśmiechnęłam się, oparłam głowę o ramię Jasia. Siedzieliśmy tak jakiś czas w ciszy. Po jakimś czasie usiadła koło naszej ławki wiewiórka. Obserwowaliśmy ją przez chwilę a potem uciekła. Przez chwilę poczułam się jak u babci kiedy 12 lat temu biegałam po lesie i goniłam wiewiórkę. Na to wspomnienie cicho się zaśmiałam.
-Coś się stało?- Janek spojrzał na mnie a ja odkleiłam się od jego ramienia.
-Nie nic. Przypomniałam sobie tylko jak kilkanaście lat temu, jak miałam może 6 lat, goniłam wiewiórkę. Wtedy też spadł pierwszy śnieg dopiero w połowie listopada. I to też było w parku podobnym do tego.- Na chwilę przerwałam znowu się śmiejąc.- A potem i tak nie złapałam tej wiewiórki, bo się poślizgnęłam i zjechałam z górki.- Jaś spokojnie słuchał tego, co mówiłam, jednak widziałam uśmiech na jego twarzy, co znaczyło, że chyba to sobie wyobraził.
-Zosiu ile to było lat temu?- Zdziwiło mnie to pytanie.
-12. A no tak to znaczy się, że miałam wtedy jeszcze 5 lat.- Ciekawe po co mu to wiedzieć ile lat temu goniłam wiewiórkę.
-Czyli teraz będziesz mieć 18?- O to mu chodziło. Nie chciał spytać ile mam lat i dlatego się tak wypytywał. Tylko czemu on się tak chytrze uśmiecha?
-Tam. 27 listopada skończę 18 lat. Po co ci taka wiedza?
-Nieee ważne.- Widziałam, że coś knuje.
-Janek.
-Tak?
-Co ty kombinujesz?
___________________________________________________________________________________
Witam!
Przepraszam, że dopiero teraz wstawiam kolejny rozdział, ale wcześniej jakoś nie miałam weny. Ale jak widać się zmobilizowałam i oto jest! Kolejny rozdział o losach naszych bohaterów. Następne postaram się dodawać w miarę regularnie i częściej a nie raz w miesiącu :) Mam nadzieję, że nie opuści mnie wena i że będziecie za mnie trzymać kciuki. A jak myślicie co Jasiek knuje z Weroniką ( Nikki)? I jakie ma plany w stosunku do urodzin Zosi? No i oczywiście co to za niespodzianka, którą wymyślił? Czekam na Wasze komentarze i odpowiedzi na te pytania. Jestem ciekawa co wymyślicie.
Do zobaczenia!
Neko =^.^=
-Kocham cię.- Powiedziałam szeptem, ale to i tak wystarczyło. Twarz Jasia od razu się rozjaśniła. Już wiedziałam. Muszę przestać brać.
-Ja ciebie też, Zosiu."
*Kilka dni później*
Od tamtego czasu nie biorę. Jasiek za każdym razem mnie pilnuje. Dzisiaj spadł pierwszy śnieg a to znaczy, że niedługo moje urodziny. Chyba 18-naste. Do tej pory nie rozumiem, jak to możliwe, że moi rodzice lubili Daniela, skoro im nic o nim nie mówiłam. Dziwne. Starałam się nie myśleć o nim. Dużo czasu spędziłam przez te dni z Jasiem często rozmawiając, a czasami po prostu siedząc w ciszy. Nie przeszkadzało nam to. Dzisiaj wyszedł wcześnie rano, o czym dowiedziałam się z kartki koło łóżka. Powiedział, że jak wróci to ma dla mnie niespodziankę. Ciekawe jaką. Do powrotu Janka miałam jeszcze kilka godzin, więc wyszłam na taras. Bardzo lubię zimę, głównie ze względu na śnieg. Kiedy byłam już na dworze zaczęłam rysować na śniegu. Nie żebym była jakimś wielkim artystą, po prostu to lubiłam. Po jakimś czasie skończyło mi się miejsce na tarasie, więc zeszłam z niego i ulepiłam małą kulkę. Później ją turlałam po śniegu i wpadłam na pomysł zrobienia bałwana. Niestety zapomniałam rękawiczek, więc musiałam szybko skończyć. Mimo to bałwanek był skończony. Weszłam do domu tak by nie popsuć rysunku i zrobiłam sobie gorące kakao. Pijąc je, myślałam o babci. Bezwiednie wzięłam w dłoń naszyjnik od niej i zaczęłam go obracać między palcami. Wspominałam, kiedy jeździłam na zimę do babci, jak robiła mi kakao jak zmarzłam. Po policzku spłynęła mi łza, ale nie przejęłam się tym zbytnio. Później przypomniał mi się wypadek babci i to co wtedy powiedziała moja matka i ze złości upuściłam kubek wylewając na swoje stopy wrzątek. Krzyknęłam z bólu. Poszłam na taras po odrobinę śniegu i położyłam na stopy, żeby nie zostały blizny.
-Zosia co się stało...?- Nawet nie zauważyłam kiedy Jaś wszedł do domu a teraz patrzył na mnie zatroskany.
-Ja... upuściłam kubek z gorącym kakao i poparzyłam sobie stopy.- Chłopak głośno westchnął i zaczął zbierać resztki kubka z podłogi.
-Powinnaś na siebie uważać.
-Wiem....- Odkąd wróciłam do domu Jaś bardzo się o mnie martwił i był przy mnie prawie cały czas. A zwłaszcza gdy byłam na największym głodzie. Nadal czasami mam ochotę na działkę, ale nie jest to już tak silne jak na początku.
-Przepraszam Janek.- Nie wiedziałam co innego mogłabym powiedzieć.
-Nic się nie stało.- Kiedy skończył sprzątać podszedł do mnie.- Co z twoimi stopami?
-Są lekko czerwone, ale nie powinny zostać blizny.
-Przeziębisz się jak będziesz tu stać.- Podszedł bliżej do mnie i wtedy zauważył mój rysunek na tarasie i bałwanka.
-Ty to zrobiłaś?
(Perspektywa Jasia)
Głupek. Znowu sobie coś zrobiła. Podszedłem do niej, żeby dać jej kurtkę, kiedy zauważyłem rysunek na tarasie. Była to moja twarz na śniegu i muszę przyznać, że bardzo dobrze odwzorowana.
-To to zrobiłaś?- Nie wiedziałem, że Zosia ma taki talent. Dziewczyna spojrzała na rysunek i się zarumieniła.
-To było silniejsze ode mnie. Przepraszam...
-Nie masz za co. Naprawdę. Wyszło ci bardzo ładnie.
-Tak myślisz?
-Tak. A teraz wejdź już do domu, bo się przeziębisz a ja zaraz ci zrobię okład na te twoje stopy.-Widziałem jak Zosia weszła do domu, zamykając drzwi i usiadła na kanapie. Ja w tym czasie przygotowałem zimny okład i jej go podałem.
-To co to za niespodzianka, którą dla mnie masz?- Zapytała nieudolnie kryjąc zainteresowanie.
-Chciałem cię gdzieś zabrać, ale nie wiem czy dasz radę gdziekolwiek iśc z tymi oparzeniami.
-Dam radę już nic mi nie jest.- Szybko wstała przez co musiały zaboleć ją stopy, bo lekko zasyczała.
-Taaaak. Właśnie widzę. Zobaczę jak się będziesz czuć pod wieczór. A teraz odpoczywaj, bo naprawdę nici z niespodzianki.- Dziewczyna położyła okład na stopy i położyła się na kanapie. Ciekawiło mnie przez co upuściła kubek, ale mieliśmy taką jakby umowę, że nie pytamy o takie rzeczy. Więc nie pytałem. Jednak kątem oka zauważyłem, że Zosia bawi się swoim naszyjnikiem.
-Zosiu?
-Taaak?- Dziewczyna lekko podniosła się z kanapy i spojrzała na mnie.
-Zosiu, kiedy ty masz urodziny?- Uśmiechnąłem się lekko czekając na odpowiedź. Miałem już pomysł na prezent dla niej.
-27 listopada. A dlaczego pytasz?-Zosia była widocznie zdziwiona moim pytaniem. Chyba zapomniała, że zostało do tego czasu niecałe 7 dni.
-Bo to za tydzień. Nawet nie cały.
-Już? Jejku będę już taka stara? Myślałam, że został jeszcze jakiś miesiąc.-Widocznie się zamyśliła co do swojego wieku. Ja wiem, że kobiet nie pyta się o wiek, ale tak jakoś nigdy nie dane mi było poznać ile Zosia ma tak naprawdę lat. Chociaż nie mogła być starsza ode mnie, ani bardzo młodsza. Postanowiłem, że się jej niedługo zapytam.
-Zosiu, chyba jednak przełożę tę niespodziankę z dzisiaj.
-Ale dlaczego? To przez to, że rozbiłam ten kubek?
-Nie. Ale myślę, że dzisiaj jest piękny dzień na spacer, zwłaszcza, że spadł pierwszy śnieg i w ogóle.- Chyba nie za dobrze umiem kłamać.
-Ehhh no dobrze. To kiedy idziemy?
-Pod wieczór. Do tego czasu schłodzisz te stopy jeszcze zimną wodą i się ciepło ubierzesz.- Spojrzałem na dziewczynę, która miała na sobie czarne leginsy i białą koszulkę z napisem. Dziewczyna również spojrzała na swój ubiór i lekko się zaśmiała. Po chwili wstała, rzuciła we mnie poduszką i poszła do swojego pokoju. Zamierzałem jej oddać, ale stwierdziłem, że jest "poszkodowana" i powinienem być dla niej miły. Napisałem krótkiego sms'a do Nikki, że za niedługo wychodzimy i że nie będzie nas koło godziny. Na koniec dodałem, że klucz jest pod doniczką i schowałem telefon. Czekając na Zosię jeszcze raz spojrzałem na jej "rysunek".
(Perspektywa Zosi)
Poszłam do swojego pokoju i wzięłam zimny prysznic ze względu na swoje stopy. Jednak szybko wyszłam, bo zaczęłam marznąć. Starannie wybrałam ciuchy do założenia czyli ciepłe leginsy, gruby sweter trochę za duży i ciepłe skarpetki. Szybko się w to ubrałam a do tego założyłam rękawiczki i czarną czapkę, bo nigdy nie mogłam znaleźć nauszników. Wzięłam kurtkę i buty do ręki i poszłam do salonu gdzie zastałam Jasia zapatrzonego w moje bazgroły. W hollu szybko się ubrałam do końca.
-Jestem już gotowa.- Wyrwałam go z transu, przez co spojrzał na mnie i się uśmiechnął. Sam też ubrał kurtkę i buty i wyszliśmy z domu, trzymając się blisko siebie, żeby było nam cieplej. Długo tak szliśmy po świeżym śniegu aż doszliśmy do parku. Tam Jaś rzucił we mnie śnieżką i tak zaczęła się nasza bitwa, która trwała dobre pół godziny. Nie zabrałam zegarka więc nie wiedziałam, która godzina ale niezbyt mnie to obchodziło, bo dobrze się bawiłam. Po bitwie wspólnie zrobiliśmy bałwana i usiedliśmy na ławce na przeciwko stawku, który już cały zamarzł. Bardzo podobało mi się tamto miejsce. Było tak cicho i spokojnie a do tego był śnieg. Uśmiechnęłam się, oparłam głowę o ramię Jasia. Siedzieliśmy tak jakiś czas w ciszy. Po jakimś czasie usiadła koło naszej ławki wiewiórka. Obserwowaliśmy ją przez chwilę a potem uciekła. Przez chwilę poczułam się jak u babci kiedy 12 lat temu biegałam po lesie i goniłam wiewiórkę. Na to wspomnienie cicho się zaśmiałam.
-Coś się stało?- Janek spojrzał na mnie a ja odkleiłam się od jego ramienia.
-Nie nic. Przypomniałam sobie tylko jak kilkanaście lat temu, jak miałam może 6 lat, goniłam wiewiórkę. Wtedy też spadł pierwszy śnieg dopiero w połowie listopada. I to też było w parku podobnym do tego.- Na chwilę przerwałam znowu się śmiejąc.- A potem i tak nie złapałam tej wiewiórki, bo się poślizgnęłam i zjechałam z górki.- Jaś spokojnie słuchał tego, co mówiłam, jednak widziałam uśmiech na jego twarzy, co znaczyło, że chyba to sobie wyobraził.
-Zosiu ile to było lat temu?- Zdziwiło mnie to pytanie.
-12. A no tak to znaczy się, że miałam wtedy jeszcze 5 lat.- Ciekawe po co mu to wiedzieć ile lat temu goniłam wiewiórkę.
-Czyli teraz będziesz mieć 18?- O to mu chodziło. Nie chciał spytać ile mam lat i dlatego się tak wypytywał. Tylko czemu on się tak chytrze uśmiecha?
-Tam. 27 listopada skończę 18 lat. Po co ci taka wiedza?
-Nieee ważne.- Widziałam, że coś knuje.
-Janek.
-Tak?
-Co ty kombinujesz?
___________________________________________________________________________________
Witam!
Przepraszam, że dopiero teraz wstawiam kolejny rozdział, ale wcześniej jakoś nie miałam weny. Ale jak widać się zmobilizowałam i oto jest! Kolejny rozdział o losach naszych bohaterów. Następne postaram się dodawać w miarę regularnie i częściej a nie raz w miesiącu :) Mam nadzieję, że nie opuści mnie wena i że będziecie za mnie trzymać kciuki. A jak myślicie co Jasiek knuje z Weroniką ( Nikki)? I jakie ma plany w stosunku do urodzin Zosi? No i oczywiście co to za niespodzianka, którą wymyślił? Czekam na Wasze komentarze i odpowiedzi na te pytania. Jestem ciekawa co wymyślicie.
Do zobaczenia!
Neko =^.^=
Subskrybuj:
Komentarze (Atom)