"Zamknęłam na chwilę oczy, które szczypały od płynących łez. Chciałam już
wziąć ostrze i naciąć skórę, kiedy nagle ktoś mnie mocno przytulił.
Byłam bardzo zdziwiona. Czyjaś ręka wzięła z mojej żyletkę. Widziałam
krople krwi ściekające po zaciśniętej ręce. Nic nie rozumiałam.
-Jesteś naprawdę głupia, jeśli myślałaś, że ci pozwolę. Masz żyć, rozumiesz?
Chwyciłam delikatnie pokaleczoną dłoń. Była większa od mojej. Spojrzałam przez ramię. Janek. Janek przyszedł mi pomóc. Przez chwilę nie wiedziałam co powiedzieć.
-Jaś twoja ręka....- Chłopak spojrzał na dłoń, w której nadal miał zaciśniętą żyletkę.
-To nic.- Wzruszył tylko ramionami na ten widok.
-Trzeba to opatrzyć albo pojechać do szpit-
-Zosiu. Naprawdę nic mi nie jest. Opowiesz mi co się stało?- Nie wiedziałam co zrobić. Bałam się prawdy, na którą sama nie byłam gotowa.
-Nie chce rozmawiać tutaj. Możemy.... pójść do ciebie? Tam pomogłabym ci opatrzyć dłoń i byłoby mi łatwiej....- Na twarzy chłopaka było widać zdziwienie, więc szybko dodałam:
-Jeżeli nie chcesz to po prostu wrócę do domu.- Chłopak uśmiechnął się tylko na te słowa i podniósł mnie ze śniegu. Kawałkiem chustki owinęłam mu byle jak dłoń i ruszyliśmy dość szybko w stronę jego domu. Domu, z którego uciekłam. Bałam się reakcji Jasia na słowa, które miał zaraz ode mnie usłyszeć.
(Perspektywa Jasia)
Wracaliśmy do domu dość szybko. Zacząłem odczuwać ból i pieczenie dłoni, jednak nie chciałem tego pokazywać dziewczynie. Cieszyłem się, że zgodziła się ze mną porozmawiać. Poza tym, miałem rację sądząc, że lepiej by było pójść za nią. Spojrzałem na Zosię. Wyglądała na zagubioną. Kiedy stanęliśmy pod drzwiami dziewczyna wzięła ode mnie klucz i mi pomogła. Przed samym wejściem ostrzegłem dziewczynę, że nie jesteśmy sami w domu. Usiadłem na kanapie w salonie a Zosia poszła po apteczkę. Miałem de ja vi. Uśmiechnąłem się pod nosem. Dziewczyna usiadła koło mnie i bardzo delikatnie zaczęła opatrywać moje rany. Od tamtej rozmowy na śniegu nie odezwała się ani słowem. Chciałem jakoś zacząć rozmowę, kiedy Zosia zaczęła mówić:
-Jak byłam mała często spotykałam się z babcią od strony mamy. Bardzo ją kochałam. Jednak ta dość szybko umarła, parę dni po moich urodzinach. Po tym wszystkim nie utrzymywaliśmy kontaktów z rodziną mamy czyli między innymi z Zuzią, którą pewnie już zdążyłeś poznać. Stałam się czymś co przypominało robota. Miałam swoją rutynę i nie umiałam z niej wyjść. Rodzice nie ukrywali tego, że nie czują do mnie miłości. Nauczyłam się już żyć bez niej. Dlatego moja matka powiedziała, że nie potrafię kochać.- Dziewczyna wzięła głęboki oddech. Nie pospieszałem jej. Wiedziałem jak ciężko jest jej o tym opowiedzieć.
-Wtedy pod tym drzewem, kiedy się mnie spytałeś co ja do ciebie czuję, uświadomiłam sobie, że bardzo mi na tobie zależy. Ale równie szybko doszłam do wniosku, że nie umiem ci tego odpowiednio pokazać. Dlatego uciekłam. Żebyś nie musiał się ze mną męczyć.- Zosia próbowała uspokoić plus wolnymi oddechami. Nie wiedziałem co powiedzieć na jej wyznanie. Było to dla mnie coś ważnego, że się przede mną otworzyła.
-Mi też na tobie zależy, Zosiu. I nie musisz mi jakoś szczególnie tego pokazywać. Ważne, że nie będziesz mi robić takich numerów jak dzisiaj. I proszę, żebyś uważnie słuchała co teraz powiem. Jeżeli ktoś cię kocha, szybko nauczysz się tego uczucia.- Z jej oczu popłynęły łzy. Już chciałem przepraszać, ale usłyszałem szept Zosi, która się mocno do mnie przytuliła.
-Dziękuje Jasiu. Naprawdę dziękuję.
Jaś i Zosia
niedziela, 17 stycznia 2016
piątek, 25 grudnia 2015
Rozdział 20
"Przebrałam się, ogarnęłam włosy i
spojrzałam na zegarek w telefonie. Na wyświetlaczu widać było napis:
"Nowa wiadomość". Od razu kliknęłam "Przeczytaj". Okazało się, że Zuzi
udało się załatwić mi pracę oraz że zaczynam już dzisiaj. Lekko się
pomalowałam z tej okazji i szybko wyszła z domu. Pod barem byłam
wcześniej, żeby Zuzia mogła mi wszystko na spokojnie wytłumaczyć.
Ogromnie się zdziwiłam kiedy przy barze siedział Janek."
(Perspektywa Janka)
Długo nie mogłem zasnąć. W końcu zdecydowałem się, że pójdę jeszcze raz do tego baru, bo ta dziewczyna nie dawała mi spokoju. Dlaczego ona jest tak podobna do Zosi? Po cichu wyszedłem z domu, by nie budzić chłopaków. Droga nie była długa jednak specjalnie ją przedłużałem. Sam nie wiedziałem dlaczego to robię. Wszedłem do baru i zamówiłem szkocką z lodem. Nie miałem ochoty na żadne słabsze drinki. Podczas picia zagadywała mnie jakaś blondynka z wyraźnym nastawieniem na coś więcej jednak ja nie miałem ochoty. Chciałem znowu spotkać Zosię. Nagle drzwi do baru się i wcale by mnie to nie zdziwiło gdybym nie usłyszał dobrze znanego głosu:
-Jejku Zuzka, ale zmarzłam. Chodźmy szybko na zaplecze to wszystko mi wytłumaczysz.- Obejrzałem się w stronę drzwi i zobaczyłem Zosię.
Dziewczyna również zdziwiła się na mój widok jednak nie podeszła do mnie. Wręcz przeciwnie. Wyminęła mnie szerokim łukiem wraz z tą Zuzią i poszły na zaplecze. Blondynka musiała chyba zauważyć zdziwienie na mojej twarzy, bo dała sobie spokój ze mną i od razu zaczęła rozmawiać z szatynem siedzącym w kącie pomieszczenia. Nie mogłem uwierzyć, że znalazłem Zosię. Przecież tyle jej szukałem. Wypiłem całego drinka jednak czekałem na możliwość choć chwilowej rozmowy z dziewczyną. Ona musiała mi powiedzieć co się stało, dlaczego wyszła i się nie pożegnała, dlaczego mnie zostawiła. Myślałem, że coś do mnie czuła. "...Ona nie jest w stanie nikogo pokochać..." przypomniałem sobie słowa matki Zosi oraz to, że nie odpowiedziała na moje pytanie odnośnie jej uczuć. Może nic do mnie nie czuła i nie umiała mi tego powiedzieć? Cholera co ta dziewczyna ze mną zrobiła? Zachowuje się jak jak jakaś baba. Miałem zamiar już wychodzić z baru kiedy obie dziewczyny wyszły z zaplecza. Zuzia stanęła za barem a Zosia wzięła się za znoszenie szklanek z sali. Chciałem porozmawiać, ale ta widocznie mnie unikała. Więc postanowiłem zaryzykować.
-Hej. Mogę prosić jeszcze jednego drinka?- Spytałem dziewczyny za ladą.
-Pewnie.- Zuzia miała już widoczną wprawę w tworzeniu trunków, bo po niecałych kilku minutach miałem przed sobą napój.
-Dzięki. Długo tu pracujesz?- Spytałem z czystej ciekawości, głównie żeby podtrzymać rozmowę.
-No już jakiś czas. A ty podrywasz każdą dziewczynę jaką spotkasz?- Barmanka uśmiechnęła się i zaczęła układać coś za ladą.
-Nie, nie każdą. Tylko te co mi wpadną w oko.- Puściłem do niej oczko na co Zuzia się szerzej uśmiechnęła.
-A tak w ogóle to Janek jestem.
-Zuzia.- Dziewczyna obsłużyła kolejnego klienta i wróciła do rozmowy ze mną.
-Słuchaj wiem, że znamy się krótko, ale mam prośbę.
-Sorry, ale ja nie idę do łóżka z pierwszym lepszym.- Twarz dziewczyny była obojętna na co się uśmiechąłem.
-Nie o to mi chodzi. Bardziej o tę kelnerkę.
-Co z nią jest nie tak?- Dziewczyna widocznie się zainteresowała.
-Cóż. No ładna jest i chciałbym się z nią umówić. Wiesz może o której kończy zmianę?
-Słuchaj. Zulka nie da się tak łatwo. Wierz mi, znam ją już kilka dobrych lat. Poza tym nie lubi takich nachalnych typów.- Tutaj na chwilę przerwała.- Ale jeśli bardzo ci zależy, żeby próbować, to myślę, że koło drugiej powinna wychodzić. Jest tu nowa, więc szef nie będzie chciał jej za długo trzymać na razie.- Spojrzałem na zegarek. Do drugiej zostało jeszcze dziesięć minut. Wypiłem powoli drinka. Oddając szklankę barmance zauważył, że ta woła Zosię. Chwilę rozmawiały i po chwili ta druga poszła na zaplecze.
-Dzięki Zuzia. Jak coś to będę częściej tu wpadać.- Mrugnąłem do dziewczyny, na co ta się uśmiechnęła. Zapłaciłem jej ze sporym napiwkiem i wyszedłem na dwór. Była zimna noc, ale mimo to alkohol nadal dawał złudne uczucie ciepła. Patrzyłem w niebo, kiedy z lokalu wyszła Zosia.
-Zosiu, możemy porozmawiać?- Dziewczyna, nie patrząc na mnie, szła dalej przed siebie.
-Zosia! Zaczekaj! Zosiu!- Dogoniłem ją i złapałem za nadgarstek.
-Proszę porozmawiaj ze mną. Wytłumacz mi. Wytłumacz dlaczego wyszłaś bez słowa. Dlaczego tak po prostu zniknęłaś?- Zadawałem pytania do pleców Zosi, nadal trzymając ją za rękę. Staliśmy tak w milczeniu. Zaczął padać śnieg. Dziewczyna wyglądała pięknie. Nagle zaczęła wyrywać swoją rękę.
-Zostaw mnie w spokoju!- Krzyknęła Zosia, na chwilę odwracając się w moją stronę i pokazując mi swoje łzy. Zamurowało mnie na ten widoki puściłem jej rękę. Dziewczyna czując to od razu zaczęła biec. Chciałem pobiec za nią, krzyknąć. Ale nie mogłem się ruszyć. Zosia, moja Zosia, płakała i to przeze mnie.
(Perspektywa Zosi)
Nie wierzę. Nie wierzę. Nie wierzę. Nie wierzę! Co się ze mną dzieje? Najpierw rodzice, potem to pytanie Janka, odwiedziny grobu babci, praca, spotkanie Zuzki, a teraz? Teraz jestem tchórzem, cholernym tchórzem, który nie umie nawet wyrażać swoich uczuć. Łzy ciekły mi po policzkach strumieniami. Biegłam przed siebie nie do końca wiedząc gdzie. Nie mając już sił upadłam na śnieg i zaszlochałam. Dlaczego moje życie jest takie beznadziejne? Dlaczego?
-Kurwa mać!- Zaklnęłam dość głośno. Czułam słoną ciecz na policzkach, która mimo mrozu, ciągłe płynęła. Miałam już dość życia. Chciałam z tym wszystkim skończyć. Jak zawsze pod klapką telefonu nosiłam żyletkę. Zaczęło się kiedy byłam mała i koleżanka w podstawówce mi ją dała. Wyjęłam delikatnie ostrze. Poczułam zimno metalu, kiedy położyłam sobie żyletkę na dłoni. Zamknęłam na chwilę oczy, które szczypały od płynących łez. Chciałam już wziąć ostrze i naciąć skórę, kiedy nagle ktoś mnie mocno przytulił. Byłam bardzo zdziwiona. Czyjaś ręka wzięła z mojej żyletkę. Widziałam krople krwi ściekające po zaciśniętej ręce. Nic nie rozumiałam.
-Jesteś naprawdę głupia, jeśli myślałaś, że ci pozwolę. Masz żyć, rozumiesz?
Hejka!
Zachęcam wszystkich, którzy przeczytają do komentowania. Również z okazji trwających Świąt ślę Wam trochę spóźnione życzenia:
-zdrowia,
-szczęścia,
-pomyślności,
-spełnienia marzeń,
-wszystkiego, co dla Was jest ważne.
Proszę również o sugestie, kto według Was, ratuje Zosię? I czy w końcu ułoży się między nią a Jasiem? Ciąg dalszy już wkrótce!!!
(Perspektywa Janka)
Długo nie mogłem zasnąć. W końcu zdecydowałem się, że pójdę jeszcze raz do tego baru, bo ta dziewczyna nie dawała mi spokoju. Dlaczego ona jest tak podobna do Zosi? Po cichu wyszedłem z domu, by nie budzić chłopaków. Droga nie była długa jednak specjalnie ją przedłużałem. Sam nie wiedziałem dlaczego to robię. Wszedłem do baru i zamówiłem szkocką z lodem. Nie miałem ochoty na żadne słabsze drinki. Podczas picia zagadywała mnie jakaś blondynka z wyraźnym nastawieniem na coś więcej jednak ja nie miałem ochoty. Chciałem znowu spotkać Zosię. Nagle drzwi do baru się i wcale by mnie to nie zdziwiło gdybym nie usłyszał dobrze znanego głosu:
-Jejku Zuzka, ale zmarzłam. Chodźmy szybko na zaplecze to wszystko mi wytłumaczysz.- Obejrzałem się w stronę drzwi i zobaczyłem Zosię.
Dziewczyna również zdziwiła się na mój widok jednak nie podeszła do mnie. Wręcz przeciwnie. Wyminęła mnie szerokim łukiem wraz z tą Zuzią i poszły na zaplecze. Blondynka musiała chyba zauważyć zdziwienie na mojej twarzy, bo dała sobie spokój ze mną i od razu zaczęła rozmawiać z szatynem siedzącym w kącie pomieszczenia. Nie mogłem uwierzyć, że znalazłem Zosię. Przecież tyle jej szukałem. Wypiłem całego drinka jednak czekałem na możliwość choć chwilowej rozmowy z dziewczyną. Ona musiała mi powiedzieć co się stało, dlaczego wyszła i się nie pożegnała, dlaczego mnie zostawiła. Myślałem, że coś do mnie czuła. "...Ona nie jest w stanie nikogo pokochać..." przypomniałem sobie słowa matki Zosi oraz to, że nie odpowiedziała na moje pytanie odnośnie jej uczuć. Może nic do mnie nie czuła i nie umiała mi tego powiedzieć? Cholera co ta dziewczyna ze mną zrobiła? Zachowuje się jak jak jakaś baba. Miałem zamiar już wychodzić z baru kiedy obie dziewczyny wyszły z zaplecza. Zuzia stanęła za barem a Zosia wzięła się za znoszenie szklanek z sali. Chciałem porozmawiać, ale ta widocznie mnie unikała. Więc postanowiłem zaryzykować.
-Hej. Mogę prosić jeszcze jednego drinka?- Spytałem dziewczyny za ladą.
-Pewnie.- Zuzia miała już widoczną wprawę w tworzeniu trunków, bo po niecałych kilku minutach miałem przed sobą napój.
-Dzięki. Długo tu pracujesz?- Spytałem z czystej ciekawości, głównie żeby podtrzymać rozmowę.
-No już jakiś czas. A ty podrywasz każdą dziewczynę jaką spotkasz?- Barmanka uśmiechnęła się i zaczęła układać coś za ladą.
-Nie, nie każdą. Tylko te co mi wpadną w oko.- Puściłem do niej oczko na co Zuzia się szerzej uśmiechnęła.
-A tak w ogóle to Janek jestem.
-Zuzia.- Dziewczyna obsłużyła kolejnego klienta i wróciła do rozmowy ze mną.
-Słuchaj wiem, że znamy się krótko, ale mam prośbę.
-Sorry, ale ja nie idę do łóżka z pierwszym lepszym.- Twarz dziewczyny była obojętna na co się uśmiechąłem.
-Nie o to mi chodzi. Bardziej o tę kelnerkę.
-Co z nią jest nie tak?- Dziewczyna widocznie się zainteresowała.
-Cóż. No ładna jest i chciałbym się z nią umówić. Wiesz może o której kończy zmianę?
-Słuchaj. Zulka nie da się tak łatwo. Wierz mi, znam ją już kilka dobrych lat. Poza tym nie lubi takich nachalnych typów.- Tutaj na chwilę przerwała.- Ale jeśli bardzo ci zależy, żeby próbować, to myślę, że koło drugiej powinna wychodzić. Jest tu nowa, więc szef nie będzie chciał jej za długo trzymać na razie.- Spojrzałem na zegarek. Do drugiej zostało jeszcze dziesięć minut. Wypiłem powoli drinka. Oddając szklankę barmance zauważył, że ta woła Zosię. Chwilę rozmawiały i po chwili ta druga poszła na zaplecze.
-Dzięki Zuzia. Jak coś to będę częściej tu wpadać.- Mrugnąłem do dziewczyny, na co ta się uśmiechnęła. Zapłaciłem jej ze sporym napiwkiem i wyszedłem na dwór. Była zimna noc, ale mimo to alkohol nadal dawał złudne uczucie ciepła. Patrzyłem w niebo, kiedy z lokalu wyszła Zosia.
-Zosiu, możemy porozmawiać?- Dziewczyna, nie patrząc na mnie, szła dalej przed siebie.
-Zosia! Zaczekaj! Zosiu!- Dogoniłem ją i złapałem za nadgarstek.
-Proszę porozmawiaj ze mną. Wytłumacz mi. Wytłumacz dlaczego wyszłaś bez słowa. Dlaczego tak po prostu zniknęłaś?- Zadawałem pytania do pleców Zosi, nadal trzymając ją za rękę. Staliśmy tak w milczeniu. Zaczął padać śnieg. Dziewczyna wyglądała pięknie. Nagle zaczęła wyrywać swoją rękę.
-Zostaw mnie w spokoju!- Krzyknęła Zosia, na chwilę odwracając się w moją stronę i pokazując mi swoje łzy. Zamurowało mnie na ten widoki puściłem jej rękę. Dziewczyna czując to od razu zaczęła biec. Chciałem pobiec za nią, krzyknąć. Ale nie mogłem się ruszyć. Zosia, moja Zosia, płakała i to przeze mnie.
(Perspektywa Zosi)
Nie wierzę. Nie wierzę. Nie wierzę. Nie wierzę! Co się ze mną dzieje? Najpierw rodzice, potem to pytanie Janka, odwiedziny grobu babci, praca, spotkanie Zuzki, a teraz? Teraz jestem tchórzem, cholernym tchórzem, który nie umie nawet wyrażać swoich uczuć. Łzy ciekły mi po policzkach strumieniami. Biegłam przed siebie nie do końca wiedząc gdzie. Nie mając już sił upadłam na śnieg i zaszlochałam. Dlaczego moje życie jest takie beznadziejne? Dlaczego?
-Kurwa mać!- Zaklnęłam dość głośno. Czułam słoną ciecz na policzkach, która mimo mrozu, ciągłe płynęła. Miałam już dość życia. Chciałam z tym wszystkim skończyć. Jak zawsze pod klapką telefonu nosiłam żyletkę. Zaczęło się kiedy byłam mała i koleżanka w podstawówce mi ją dała. Wyjęłam delikatnie ostrze. Poczułam zimno metalu, kiedy położyłam sobie żyletkę na dłoni. Zamknęłam na chwilę oczy, które szczypały od płynących łez. Chciałam już wziąć ostrze i naciąć skórę, kiedy nagle ktoś mnie mocno przytulił. Byłam bardzo zdziwiona. Czyjaś ręka wzięła z mojej żyletkę. Widziałam krople krwi ściekające po zaciśniętej ręce. Nic nie rozumiałam.
-Jesteś naprawdę głupia, jeśli myślałaś, że ci pozwolę. Masz żyć, rozumiesz?
Hejka!
Zachęcam wszystkich, którzy przeczytają do komentowania. Również z okazji trwających Świąt ślę Wam trochę spóźnione życzenia:
-zdrowia,
-szczęścia,
-pomyślności,
-spełnienia marzeń,
-wszystkiego, co dla Was jest ważne.
Proszę również o sugestie, kto według Was, ratuje Zosię? I czy w końcu ułoży się między nią a Jasiem? Ciąg dalszy już wkrótce!!!
poniedziałek, 14 grudnia 2015
Rozdział 19
Ze specjalną dedykacją dla Firanka.Natalia
"Kiedy młoda dziewczyna przyniosła nam alkohol,
usłyszeliśmy dźwięk tłuczonego szkła i wyzwiska chyba kierownika.
Niezbyt się tym przejęliśmy. Po jakimś czasie byliśmy już trochę
wstawieni, ale mimo to zauważyłem zmianę barmanów. Zauważyłem również,
że dziewczyna za ladą wyglądała identycznie jak Zosia oprócz jednego
szczegółu. Zosia nie miała na szyi tatuażu"
(Perspektywa Jasia)
Wpatrywałem się w dziewczynę przez kilka dobrych minut. Artur rozmawiał z jakąś nowo poznaną blondynką a Marcin pił kolejny kufel trunku. Mnie jednak to nie obchodziło. Po chwili do dziewczyny podszedł młody, wysoki blondyn. Barmanka, widząc go, uśmiechnęła się szeroko i przytuliła się. Głupio mi było patrzeć jak ta laska obściskuje się z tym typkiem dlatego odwróciłem na chwilę wzrok. Dopiłem piwo i znów zainteresowałem się dziewczyna za ladą. Z rozmowy usłyszałem, że ma na imię Zuzia i pracuje tutaj od dość długiego czasu. Alkohol działał na mnie trochę słabiej, więc zacząłem dostrzegać różnice między nią a Zosią. Mimo wszytko było ich sporo. Nad ranem wróciliśmy z chłopakami do mnie do domu, żeby się przespać kilka godzin. Marcin z Arturem spali po kilku minutach, ja natomiast myślałem o dziewczynie z baru.
(Perspektywa Zosi)
Mimo godziny 8 musiałam przed powrotem do domu jeszcze posprzątać stoliki i blaty. Kiedy już wszystko było skończone, wyszłam na dwór i udałam się do domu po skrzypiącym śniegu. Wiedziałam, że za pracę w tej pizzerii nie będę mieć za dużo pieniędzy, ponieważ matka z ojcem wezmą sobie znowu jakąś część z mojej wypłaty. Dziś 25 listopada. Za miesiąc są święta. Chciałabym móc je spędzić jak kiedyś w rodzinnym gronie. Chociaż wiedziałam, że nie mam na to co liczyć. Moi rodzice nie praktykowali czegoś takiego. Ale z babcią. Z nią było coś innego. Zawsze był karp i makiełki, do tego piękna choinka, czasami z jakimś prezentem... To były czasy. Matka miała rację. Nigdy nie byłabym w stanie kogoś pokochać. Jaś był dla mnie kimś ważnym, ale nie wiem czy to była miłość. Nie byłam mocno zmęczona więc weszłam do baru. Usiadłam przy stoiku i zamówiłam sobie małą szklankę miodu pitnego. Miałam szczęście, bo dzisiaj nikt mi nie sprawdzał dokumentów. Piłam powoli trunek, który dawał złudne wrażenie ciepła, kiedy do knajpy weszła dziewczyna. Na początku jej nie poznałam. Dopiero jak zdjęła kurtkę i zauważyłam tatuaż na szyi, byłam pewna kim ona jest.
-Zuzka.- Dziewczyna spojrzała w moją stronę z chwilową dezorientacją, jednak po chwili uśmiechnęła się szeroko i podeszła do mnie.
-Proszę, proszę. Kogo moje oczy widzą?
-Co ty tu robisz? Myślałam, że jedziesz do Anglii.- Byłam zachwycona możliwością spotkania mojej kuzynki Zuzi. W końcu po śmierci babci, była jedyną osobą, która się do nas odzywała od strony mamy.
-Wyjechałam, ale już wróciłam. Musimy się spotkać i pogadać, ale to jak będę po pracy.
-Pracujesz tu?
-No pewnie.- Puściła mi oczko i zaczęła się zbierać w stronę wejścia na zaplecze.
-To dobrze się składa, bo potrzebuje jakąś nocną pracę. Na przykład jako kelnerka.
-Pogadam z szefem i dam ci odpowiedź, dobra? Zapisz mi tutaj swój numer i postaram się odezwać jak najszybciej.- Zapisałam szybko swój numer i pożegnałam się z Zuzią. Zapłaciłam za napój i wyszłam na śnieg. "Dzisiaj był jakiś szczęśliwy dzień dla mnie." pomyślałam. Poszłam tym razem od razu do domu, żeby wziąć prysznic i odpocząć chwilę. Przywitałam się z matką i ojcem, a po chwili rozmowy udałam się do pokoju. Wzięłam rzeczy na przebranie i poszłam się wykąpać. Mój prysznic trwał dość krótko. Przebrałam się, ogarnęłam włosy i spojrzałam na zegarek w telefonie. Na wyświetlaczu widać było napis: "Nowa wiadomość". Od razu kliknęłam "Przeczytaj". Okazało się, że Zuzi udało się załatwić mi pracę oraz że zaczynam już dzisiaj. Lekko się pomalowałam z tej okazji i szybko wyszła z domu. Pod barem byłam wcześniej, żeby Zuzia mogła mi wszystko na spokojnie wytłumaczyć. Ogromnie się zdziwiłam kiedy przy barze siedział Janek.
_______________________________________________________________________________
_______________________________________________________________________________
Witam!
Przepraszam za tak długą przerwę i za krótki rozdział. Nie jestem z niego zbytnio zadowolona. Postaram się żeby teraz rozdziały pojawiały się częściej, jednak liczę na komentarze, ponieważ one dodają mi skrzydeł. Z góry proszę tez o wyrozumiałość, bo wielkimi krokami zbliżają się święta i koniec półrocza, więc pewnie wiele osób (w tym ja) ma wiele pracy. Później nie powinno być już problemów :)
Bardzo serdecznie Was Wszystkich pozdrawiam.
Neko =^.^=
sobota, 14 listopada 2015
Rozdział 18
"-Jasiu...-Jej głos nie miał już ani odrobiny załamania i smutku, który musiała czuć przed chwilą.
-Tak?- Przytuliłem ją i pozwoliłem by oparła się o mój bark.
-Nikt nie zmieni tego co do ciebie czuję...
-Wiem Zosiu. Ale co ty tak naprawdę do mnie czujesz? I czemu podobno nigdy mnie nie pokochasz?
-Jasiu ja...."
(Perspektywa Zosi)
-Jasiu ja.....- Przerwałam na chwilkę by się nad wszystkim zastanowić. Chyba wiedziałam czemu matka się tak zachowywała i czemu tak mówiła. I miała rację. Powoli wstałam i wróciłam do domu. Z miny Janka wynikało, że również nad czymś myśli.Po wejściu do domu zdjęłam powoli kurtkę i poszłam do pokoju. Jaś został na dole i coś pichcił w kuchni. Po zamknięciu drzwi wzięłam swoje rzeczy i spakowałam je wszystkie do plecaka, który po chwili schowałam pod łóżkiem. Usiadłam przy biurku i wyrwałam kartkę z notatnika, który również wylądował w plecaku. Po chwili, korzystając z nieuwagi Janka wyszłam z domu.
(Perspektywa Jasia)
-Zrobiłem obiad.- Powiedziałem na tyle głośno aby dziewczyna mogła mnie usłyszeć. Nie dostałem jednak żadnej odpowiedzi więc poszedłem sprawdzić co u niej. Zosia musiała się przejąć słowami matki. Który rodzic mówi, że jego dziecko nie umie kochać? Paranoja. Zapukałem w drzwi. Po kilku minutach czekanie uchyliłem delikatnie drwi i zajrzałem do środka. Nie widząc dziewczyny wszedłem do pokoju. Rozejrzałem się dokładnie. Nie zauważyłem niczego co by mogło należeć do Zosi oprócz kartki na biurku. Podszedłem tam i wziąłem kawałek papieru do ręki czytając jego zawartość. Kiedy skończyłem od razu wyciągnąłem telefon i zadzwoniłem do Zosi. Zakląłem kiedy usłyszałem dźwięk poczty pocztowej. Próbowałem jeszcze kilka razy zawsze z tym samym skutkiem. Wyszedłem z pokoju i biorąc kluczyki z szafki poszedłem do auta.
(Perspektywa Zosi)
Pierwszym miejscem, do którego się udałam był cmentarz. Wsiadłam w pierwszy lepszy autobus, którym jakoś dojechałam do mojej poprzedniej miejscowości. Tam już bez żadnych problemów dostałam się na cmentarz a potem grób babci. Dawno mnie tam nie było.Rozglądałam się dookoła żeby jak najwięcej zapamiętać. Kupiony po drodze bukiet położyłam w odpowiednim miejscu i zamknęłam na chwilę oczy. Wspominałam czas spędzony we dwójkę. Nawet nie zauważyłam kiedy po moich policzkach popłynęły łzy. Wytarłam je i powiedziałam szeptem:
-Przepraszam babciu. Nie umiem już powstrzymywać łez. I dziękuję. Za wszystko.- Dokładnie wytarłam jeszcze oczy rękawiczką i oddaliłam się w stronę przystanku. Szłam powoli, ponieważ nie chciałam jeszcze wracać. Spojrzałam na zegarek. Dochodziła godzina 20. Jutro będzie czwartek, 25 listopada. Zanim wrócę muszę ogarnąć sobie jakąś pracę. Bez tego nie mam nawet co marzyć o powrocie. Autobus przyjechał punktualnie. Wysiadając w centrum miasta zdałam sobie sprawę, że zaczynam coraz lepiej poznawać to miasto i że nie jest takie złe jak myślałam na początku. Weszłam do baru i pogadałam chwilę z kierownikiem. Zgodził się na moją pracę na poprzednich zasadach. Wychodząc z tłocznego pomieszczenia odetchnęłam chłodnym, zimowym powietrzem i udałam się w stronę domu. Wiedziałam co tam zastanę. Mimo wszystko założyłam kaptur na głowę i szczelnie owinęłam się szalem. Weszłam do budynku tak jak to robiłam zwykle. Strzepałam śnieg z kozaków i skierowałam się w stronę kuchni, gdzie była moja matka.
-Wreszcie się zdecydowałaś by wrócić? Ojciec mi zrobił potworną awanturę po naszej wizycie u tego-
-Nie chcę wiedzieć jak zamierzałaś go nazwać ale on ma na imię Janek.- Po raz pierwszy w życiu przerwałam mojej matce. Ciekawe czy mi się za to oberwie.
-Widzę, że się zmieniłaś od czasu twojej ucieczki. Ciesz się, że na policję nie dzwoniłam, bo ten twój Janek w pierdlu by wylądował za porwanie i przetrzymywanie nieletniej.
-Już niedługo nieletniej pamiętaj. Aha, chciałam ci jeszcze powiedzieć, że za chwilę wychodzę do pracy i nie wiem, o której wrócę.
-Wreszcie się wzięłaś za robotę?- Nie skomentowałam tej uwagi, bo na kilometr dało się z niej wyczuć satysfakcję. Poszłam do mojego starego pokoju i przebrałam się w obcisłe jeansy, białą bokserkę i kozaki na obcasie. Na górę nałożyłam jeszcze neonowy, zielony top i kurtkę. Szybko rozczesałam włosy i spięłam je w wysoką kitkę. Wyszłam z domu w ogóle nie odzywając się do nikogo i poszłam w stronę klubu.
(Perspektywa Jasia)
Cały wieczór jej szukałem. Byłem we wszystkich miejscach, w których, według mnie, mogłaby być. Cholera. Nawet nie wiem co zrobiłem źle. Chyba chodziło o to moje dzisiejsze pytanie. Może nie była gotowa żeby o tym rozmawiać? Jeezuuu chyba nigdy nie zrozumiem kobiet. Może poszła sobie na jakąś imprezę żeby wszystko przemyśleć? Ale o tym by mi chyba powiedziała. A może..? "Właśnie dlatego, że jesteś dla mnie ważny nie mogę tutaj zostać." Tak napisała w liście. Czyli coś dla niej znaczę. Kurwa co ta dziewczyna ze mną robi. Pojechałem do domu, ponieważ dochodziła godzina 23. Zadzwoniłem do Marcina i Artura i umówiliśmy się na piwo. Chłopaki stwierdzili, że ogarnęli nowy lokal, który ma spoko klimat. Pomyślałem sobie, że można by spróbować, zobaczyć, chociaż osobiście wolę nie zmieniać klubów. Spotkaliśmy się pod domem Artura i razem pojechaliśmy do tego klubu. W środku nie było zbyt tłoczno co mi akurat odpowiadało. Zamówiliśmy po jednym piwie dla każdego i usiedliśmy w kącie sali. Kiedy młoda dziewczyna przyniosła nam alkohol, usłyszeliśmy dźwięk tłuczonego szkła i wyzwiska chyba kierownika. Niezbyt się tym przejęliśmy. Po jakimś czasie byliśmy już trochę wstawieni, ale mimo to zauważyłem zmianę barmanów. Zauważyłem również, że dziewczyna za ladą wyglądała identycznie jak Zosia oprócz jednego szczegółu. Zosia nie miała na szyi tatuażu.
-Tak?- Przytuliłem ją i pozwoliłem by oparła się o mój bark.
-Nikt nie zmieni tego co do ciebie czuję...
-Wiem Zosiu. Ale co ty tak naprawdę do mnie czujesz? I czemu podobno nigdy mnie nie pokochasz?
-Jasiu ja...."
(Perspektywa Zosi)
-Jasiu ja.....- Przerwałam na chwilkę by się nad wszystkim zastanowić. Chyba wiedziałam czemu matka się tak zachowywała i czemu tak mówiła. I miała rację. Powoli wstałam i wróciłam do domu. Z miny Janka wynikało, że również nad czymś myśli.Po wejściu do domu zdjęłam powoli kurtkę i poszłam do pokoju. Jaś został na dole i coś pichcił w kuchni. Po zamknięciu drzwi wzięłam swoje rzeczy i spakowałam je wszystkie do plecaka, który po chwili schowałam pod łóżkiem. Usiadłam przy biurku i wyrwałam kartkę z notatnika, który również wylądował w plecaku. Po chwili, korzystając z nieuwagi Janka wyszłam z domu.
(Perspektywa Jasia)
-Zrobiłem obiad.- Powiedziałem na tyle głośno aby dziewczyna mogła mnie usłyszeć. Nie dostałem jednak żadnej odpowiedzi więc poszedłem sprawdzić co u niej. Zosia musiała się przejąć słowami matki. Który rodzic mówi, że jego dziecko nie umie kochać? Paranoja. Zapukałem w drzwi. Po kilku minutach czekanie uchyliłem delikatnie drwi i zajrzałem do środka. Nie widząc dziewczyny wszedłem do pokoju. Rozejrzałem się dokładnie. Nie zauważyłem niczego co by mogło należeć do Zosi oprócz kartki na biurku. Podszedłem tam i wziąłem kawałek papieru do ręki czytając jego zawartość. Kiedy skończyłem od razu wyciągnąłem telefon i zadzwoniłem do Zosi. Zakląłem kiedy usłyszałem dźwięk poczty pocztowej. Próbowałem jeszcze kilka razy zawsze z tym samym skutkiem. Wyszedłem z pokoju i biorąc kluczyki z szafki poszedłem do auta.
(Perspektywa Zosi)
Pierwszym miejscem, do którego się udałam był cmentarz. Wsiadłam w pierwszy lepszy autobus, którym jakoś dojechałam do mojej poprzedniej miejscowości. Tam już bez żadnych problemów dostałam się na cmentarz a potem grób babci. Dawno mnie tam nie było.Rozglądałam się dookoła żeby jak najwięcej zapamiętać. Kupiony po drodze bukiet położyłam w odpowiednim miejscu i zamknęłam na chwilę oczy. Wspominałam czas spędzony we dwójkę. Nawet nie zauważyłam kiedy po moich policzkach popłynęły łzy. Wytarłam je i powiedziałam szeptem:
-Przepraszam babciu. Nie umiem już powstrzymywać łez. I dziękuję. Za wszystko.- Dokładnie wytarłam jeszcze oczy rękawiczką i oddaliłam się w stronę przystanku. Szłam powoli, ponieważ nie chciałam jeszcze wracać. Spojrzałam na zegarek. Dochodziła godzina 20. Jutro będzie czwartek, 25 listopada. Zanim wrócę muszę ogarnąć sobie jakąś pracę. Bez tego nie mam nawet co marzyć o powrocie. Autobus przyjechał punktualnie. Wysiadając w centrum miasta zdałam sobie sprawę, że zaczynam coraz lepiej poznawać to miasto i że nie jest takie złe jak myślałam na początku. Weszłam do baru i pogadałam chwilę z kierownikiem. Zgodził się na moją pracę na poprzednich zasadach. Wychodząc z tłocznego pomieszczenia odetchnęłam chłodnym, zimowym powietrzem i udałam się w stronę domu. Wiedziałam co tam zastanę. Mimo wszystko założyłam kaptur na głowę i szczelnie owinęłam się szalem. Weszłam do budynku tak jak to robiłam zwykle. Strzepałam śnieg z kozaków i skierowałam się w stronę kuchni, gdzie była moja matka.
-Wreszcie się zdecydowałaś by wrócić? Ojciec mi zrobił potworną awanturę po naszej wizycie u tego-
-Nie chcę wiedzieć jak zamierzałaś go nazwać ale on ma na imię Janek.- Po raz pierwszy w życiu przerwałam mojej matce. Ciekawe czy mi się za to oberwie.
-Widzę, że się zmieniłaś od czasu twojej ucieczki. Ciesz się, że na policję nie dzwoniłam, bo ten twój Janek w pierdlu by wylądował za porwanie i przetrzymywanie nieletniej.
-Już niedługo nieletniej pamiętaj. Aha, chciałam ci jeszcze powiedzieć, że za chwilę wychodzę do pracy i nie wiem, o której wrócę.
-Wreszcie się wzięłaś za robotę?- Nie skomentowałam tej uwagi, bo na kilometr dało się z niej wyczuć satysfakcję. Poszłam do mojego starego pokoju i przebrałam się w obcisłe jeansy, białą bokserkę i kozaki na obcasie. Na górę nałożyłam jeszcze neonowy, zielony top i kurtkę. Szybko rozczesałam włosy i spięłam je w wysoką kitkę. Wyszłam z domu w ogóle nie odzywając się do nikogo i poszłam w stronę klubu.
(Perspektywa Jasia)
Cały wieczór jej szukałem. Byłem we wszystkich miejscach, w których, według mnie, mogłaby być. Cholera. Nawet nie wiem co zrobiłem źle. Chyba chodziło o to moje dzisiejsze pytanie. Może nie była gotowa żeby o tym rozmawiać? Jeezuuu chyba nigdy nie zrozumiem kobiet. Może poszła sobie na jakąś imprezę żeby wszystko przemyśleć? Ale o tym by mi chyba powiedziała. A może..? "Właśnie dlatego, że jesteś dla mnie ważny nie mogę tutaj zostać." Tak napisała w liście. Czyli coś dla niej znaczę. Kurwa co ta dziewczyna ze mną robi. Pojechałem do domu, ponieważ dochodziła godzina 23. Zadzwoniłem do Marcina i Artura i umówiliśmy się na piwo. Chłopaki stwierdzili, że ogarnęli nowy lokal, który ma spoko klimat. Pomyślałem sobie, że można by spróbować, zobaczyć, chociaż osobiście wolę nie zmieniać klubów. Spotkaliśmy się pod domem Artura i razem pojechaliśmy do tego klubu. W środku nie było zbyt tłoczno co mi akurat odpowiadało. Zamówiliśmy po jednym piwie dla każdego i usiedliśmy w kącie sali. Kiedy młoda dziewczyna przyniosła nam alkohol, usłyszeliśmy dźwięk tłuczonego szkła i wyzwiska chyba kierownika. Niezbyt się tym przejęliśmy. Po jakimś czasie byliśmy już trochę wstawieni, ale mimo to zauważyłem zmianę barmanów. Zauważyłem również, że dziewczyna za ladą wyglądała identycznie jak Zosia oprócz jednego szczegółu. Zosia nie miała na szyi tatuażu.
niedziela, 11 października 2015
Rodział 17
"-Uwielbiam jak jesteś taka nieśmiała.- Nie pozostałam długo dłużna
chłopakowi i również zdjęłam jego koszulkę. Jaś położył dłoń na moim
gorącym policzku i delikatnie pocałował. To było bardzo przyjemne.
Dotyk Jasia był bardzo przyjemny. Trwało by to dłużej gdyby nie dzwonek do drzwi. Chłopak tylko westchnął, ubrał koszulkę i zszedł na dół żeby otworzyć. Po zamknięciu drzwi szybko narzuciłam na siebie sweter. Chwilę później usłyszałam kłótnię na dole. Otworzyłam drzwi i podeszłam do schodów gdy usłyszałam fragment rozmowy:
-Jak taki gówniarz może cokolwiek mówić na jej temat. Ona nie ma skończonych 18 lat!- Niedobrze. Jak oni mnie tu znaleźli? "...twoi rodzice mnie lubili..." No tak. To wszystko sprawka Daniela. Mimo, że nie odwiedzałam ich przez jakieś dwa miesiące, nie przyszli tu dla mojego dobra. Przyszli tylko po to bym znowu poszła do pracy.
-Państwa córka jest tutaj bezpieczna. Miała, owszem, problemy z narkotykami aczkolwiek nie była to moja wina tylko jej byłego chłopaka.
-Daniel nigdy by jej nic złego nie zrobił. Próbujesz tylko zwalić na kogoś winę.- Oboje są podenerwowani. Jednak to ojciec nie krzyczy. Pewnie nie pił dzisiaj. Wzięłam głęboki oddech i chciałam już zejść na dół gdy usłyszałam:
-Mogą mi państwo nie wierzyć ale ja kocham Zosię-
-Nie masz prawa jej kochać! A nawet jeśli to nie jest miłość tylko jednostronne zakochanie. Ona nigdy nie zrozumie twoich uczuć.- Matka stanowczo mu przerwała. Zabolały mnie jej słowa. Może oni nie okazywali mi za dużo miłości, ale wiedziałam co to za uczucie. Przypomniała mi się śmierć babci. W tamtej chwili nie stałam na schodach, tylko goniłam wiewiórkę.
*12 lat temu*
Kochałam ją. Była dla mnie jedyną bliską osobą. I za to ją kochałam. Tego dnia poszła ze mną do parku. Kiedy zauważyłam wiewiórkę, chciałam ją złapać i jej pokazać. Jednak ta po chwili uciekania wskoczyła na drzewo a ja upadłam na świeży śnieg. Babcia lekko się uśmiechnęła, podeszła do mnie i pomogła wstać.
-Zosiu, musisz bardziej uważać. Wiesz przecież, że mamusia nie lubi jeśli masz brudną sukienkę. Uśmiechnęłam się, wytarłam twarz z brudu i oczy z łez. Wtedy też po raz pierwszy zadałam jej to ważne pytanie:.
-Babciu?
-Tak słoneczko?
-Dlaczego mamusia i tatuś mają ciemne włosy, a ja i ty mamy jak zachodzące słońce?
-Ponieważ zasłużyłaś na taki kolor włosów. Wiesz, że to nie jest zbyt często spotykany kolor?
-Czyli jestem wyjątkowa?
-Oczywiście.-Chwilę bawiłam się sukienką nim zadałam następne pytanie.
-Babciu, a skoro kolor włosów mam po tobie to po kim mam te zielone oczy?- Kobieta delikatnie się zasmuciła. Nie odpowiedziała na moje pytanie od razu. Jak na swój wiek byłam bardzo inteligentna, więc zauważyłam, że coś jest nie tak.
-Nie wiem, słoneczko, po kim masz ten kolor oczu. Ale chcę byś wiedziała jedno. Twój kolor oczu jest jeszcze bardziej wyjątkowy niż kolor włosów. Wiec proszę żebyś nigdy się nie wstydziła ani koloru oczu ani włosów. I żebyś już więcej nie płakała.- Dostałam od niej tego dnia medalion. Kilka dni później dowiedziałam się, że babcia miała wypadek tamtego dnia. Płakałam tamtego dnia tylko trochę. Później nie płakałam. Ani na pogrzebie, ani po pierwszej kłótni z mamą, po pierwszym uderzeniu w twarz, rozstaniu. Płakałam pierwszy raz od dawna jak ojciec mnie uderzył a później przyszedł po mnie Jaś. Jednak nigdy nie pokazywałam nikomu moich łez a raczej oczu podczas płaczu.
Po moim policzku spływały łzy. Chciałam krzyczeć, ale miałam ściśnięte gardło. Na dole nadal trwała kłótnia pomiędzy Jankiem a moimi rodzicami. Zeszłam powoli na dół tak aby pozostać niezauważoną. Powoli ruszyłam do salonu skąd słychać było kłótnię. Z moich oczu ciągle płynęły łzy, dlatego spuściłam głowę. Kiedy przekroczyłam próg nastała cisza, którą przerwał mój delikatnie łamiący się głos.
Widząc ich reakcję w ciszy ich wyminęłam i wyszłam z domu przez główne drzwi do ogrodu. Oni chwilę później kłócąc się między sobą opuścili dom Janka. Chłopak po jakimś czasie przyszedł do mnie. Nie pytał o nic. Wiedział, że i tak mu kiedyś powiem.
To jak naprawdę wyglądają moje oczy odkryłam tego samego dnia, w którym dowiedziałam się, że są wyjątkowe. Kiedy płakałam po stracie babci chodziłam często do łazienki by przemyć twarz. Wtedy zaobserwowałam dokładny kolor moich oczu. Przyrzekając w duchu, że nikt się o tym nie dowie ograniczałam płacz przy innych. W szkole często się wyśmiewali z moich trawiastych oczu, co jeszcze bardziej utwierdzało mnie w tym, że im mniej osób widzi prawdziwy kolor moich oczu tym lepiej.
(Perspektywa Jasia)
Zosia ma naprawdę dziwnych rodziców. Najpierw przychodzą i się kłócą, że jaka to ona nie jest, że ona mnie nie kocha i tym podobne. Później wystarczył widok jej zapłakanych oczu żeby skakali sobie do gardeł. Kiedy wyszli zabrałem Zosi kurtkę i poszedłem do niej na ogród. Okryłem ją i przytuliłem. Żadne z nas się nie odzywało. Po chwili weszliśmy do domu, ponieważ zrobiło się nam obu zimno. Zrobiłem nam herbatę. Usiedliśmy na kanapie w salonie. Po jakimś czasie powiedziałem dziewczynie prawdę jaką odkryłem, że Keri nie była moją kuzynką tylko się pod nią podszywała. Tak naprawdę była jedną z dziewczyn Daniela. Po tym znowu nastała cisza.
-Jasiu...-Jej głos nie miał już ani odrobiny załamania i smutku, który musiała czuć przed chwilą.
-Tak?- Przytuliłem ją i pozwoliłem by oparła się o mój bark.
-Nikt nie zmieni tego co do ciebie czuję...
-Wiem Zosiu. Ale co ty tak naprawdę do mnie czujesz? I czemu podobno nigdy mnie nie pokochasz?
-Jasiu ja....
Witam! Dziękuję za prawie 3000 wyświetleń. To naprawdę motywuje. Postaram się by kolejne rozdziały wychodziły bardziej regularnie. Od teraz przy rozdziałach będę również dodawać zdjęcia do niektórych rozdziałów. A i jeszcze jedno ogłoszenie. Najpewniej jeszcze w tym miesiącu powstanie nowe opowiadanie. Jeżeli się tylko pojawi dam wam znać :) Oczywiście zachęcam również do czytania.
ASK !!!
Dotyk Jasia był bardzo przyjemny. Trwało by to dłużej gdyby nie dzwonek do drzwi. Chłopak tylko westchnął, ubrał koszulkę i zszedł na dół żeby otworzyć. Po zamknięciu drzwi szybko narzuciłam na siebie sweter. Chwilę później usłyszałam kłótnię na dole. Otworzyłam drzwi i podeszłam do schodów gdy usłyszałam fragment rozmowy:
-Jak taki gówniarz może cokolwiek mówić na jej temat. Ona nie ma skończonych 18 lat!- Niedobrze. Jak oni mnie tu znaleźli? "...twoi rodzice mnie lubili..." No tak. To wszystko sprawka Daniela. Mimo, że nie odwiedzałam ich przez jakieś dwa miesiące, nie przyszli tu dla mojego dobra. Przyszli tylko po to bym znowu poszła do pracy.
-Państwa córka jest tutaj bezpieczna. Miała, owszem, problemy z narkotykami aczkolwiek nie była to moja wina tylko jej byłego chłopaka.
-Daniel nigdy by jej nic złego nie zrobił. Próbujesz tylko zwalić na kogoś winę.- Oboje są podenerwowani. Jednak to ojciec nie krzyczy. Pewnie nie pił dzisiaj. Wzięłam głęboki oddech i chciałam już zejść na dół gdy usłyszałam:
-Mogą mi państwo nie wierzyć ale ja kocham Zosię-
-Nie masz prawa jej kochać! A nawet jeśli to nie jest miłość tylko jednostronne zakochanie. Ona nigdy nie zrozumie twoich uczuć.- Matka stanowczo mu przerwała. Zabolały mnie jej słowa. Może oni nie okazywali mi za dużo miłości, ale wiedziałam co to za uczucie. Przypomniała mi się śmierć babci. W tamtej chwili nie stałam na schodach, tylko goniłam wiewiórkę.
*12 lat temu*
Kochałam ją. Była dla mnie jedyną bliską osobą. I za to ją kochałam. Tego dnia poszła ze mną do parku. Kiedy zauważyłam wiewiórkę, chciałam ją złapać i jej pokazać. Jednak ta po chwili uciekania wskoczyła na drzewo a ja upadłam na świeży śnieg. Babcia lekko się uśmiechnęła, podeszła do mnie i pomogła wstać.
-Zosiu, musisz bardziej uważać. Wiesz przecież, że mamusia nie lubi jeśli masz brudną sukienkę. Uśmiechnęłam się, wytarłam twarz z brudu i oczy z łez. Wtedy też po raz pierwszy zadałam jej to ważne pytanie:.
-Babciu?
-Tak słoneczko?
-Dlaczego mamusia i tatuś mają ciemne włosy, a ja i ty mamy jak zachodzące słońce?
-Ponieważ zasłużyłaś na taki kolor włosów. Wiesz, że to nie jest zbyt często spotykany kolor?
-Czyli jestem wyjątkowa?
-Oczywiście.-Chwilę bawiłam się sukienką nim zadałam następne pytanie.
-Babciu, a skoro kolor włosów mam po tobie to po kim mam te zielone oczy?- Kobieta delikatnie się zasmuciła. Nie odpowiedziała na moje pytanie od razu. Jak na swój wiek byłam bardzo inteligentna, więc zauważyłam, że coś jest nie tak.
-Nie wiem, słoneczko, po kim masz ten kolor oczu. Ale chcę byś wiedziała jedno. Twój kolor oczu jest jeszcze bardziej wyjątkowy niż kolor włosów. Wiec proszę żebyś nigdy się nie wstydziła ani koloru oczu ani włosów. I żebyś już więcej nie płakała.- Dostałam od niej tego dnia medalion. Kilka dni później dowiedziałam się, że babcia miała wypadek tamtego dnia. Płakałam tamtego dnia tylko trochę. Później nie płakałam. Ani na pogrzebie, ani po pierwszej kłótni z mamą, po pierwszym uderzeniu w twarz, rozstaniu. Płakałam pierwszy raz od dawna jak ojciec mnie uderzył a później przyszedł po mnie Jaś. Jednak nigdy nie pokazywałam nikomu moich łez a raczej oczu podczas płaczu.
Po moim policzku spływały łzy. Chciałam krzyczeć, ale miałam ściśnięte gardło. Na dole nadal trwała kłótnia pomiędzy Jankiem a moimi rodzicami. Zeszłam powoli na dół tak aby pozostać niezauważoną. Powoli ruszyłam do salonu skąd słychać było kłótnię. Z moich oczu ciągle płynęły łzy, dlatego spuściłam głowę. Kiedy przekroczyłam próg nastała cisza, którą przerwał mój delikatnie łamiący się głos.
-Może według ciebie nie mam prawa kochać. Jednak nie należę do ciebie i nie będziesz już za mnie decydować.- Skończyłam jednak nadal nie podniosła głowy. W domu bym już za to solidnie oberwała.
-Jak śmiesz się tak do mnie zwracać ty....- Matka nie zdążyła wypowiedzieć tych wszystkich obelg, które cisnęły jej się na usta. Wpatrywała się we mnie w osłupieniu. Ojciec zdziwiony zachowaniem matki zaszczycił mnie spojrzeniem po raz pierwszy odkąd włączyłam się do rozmowy. I wtedy zobaczył to co matka próbowała zataić przed nim przez prawie 18 lat. Może i moje oczy były trawiasto zielone. Jednak kiedy płakałam pokazywały swoją prawdziwą naturę. Tylko przez łzy można było dostrzec, że moje oczy miały cieniutkie czarne paski pomiędzy zielonym kolorem. Widząc ich reakcję w ciszy ich wyminęłam i wyszłam z domu przez główne drzwi do ogrodu. Oni chwilę później kłócąc się między sobą opuścili dom Janka. Chłopak po jakimś czasie przyszedł do mnie. Nie pytał o nic. Wiedział, że i tak mu kiedyś powiem.
To jak naprawdę wyglądają moje oczy odkryłam tego samego dnia, w którym dowiedziałam się, że są wyjątkowe. Kiedy płakałam po stracie babci chodziłam często do łazienki by przemyć twarz. Wtedy zaobserwowałam dokładny kolor moich oczu. Przyrzekając w duchu, że nikt się o tym nie dowie ograniczałam płacz przy innych. W szkole często się wyśmiewali z moich trawiastych oczu, co jeszcze bardziej utwierdzało mnie w tym, że im mniej osób widzi prawdziwy kolor moich oczu tym lepiej.
(Perspektywa Jasia)
Zosia ma naprawdę dziwnych rodziców. Najpierw przychodzą i się kłócą, że jaka to ona nie jest, że ona mnie nie kocha i tym podobne. Później wystarczył widok jej zapłakanych oczu żeby skakali sobie do gardeł. Kiedy wyszli zabrałem Zosi kurtkę i poszedłem do niej na ogród. Okryłem ją i przytuliłem. Żadne z nas się nie odzywało. Po chwili weszliśmy do domu, ponieważ zrobiło się nam obu zimno. Zrobiłem nam herbatę. Usiedliśmy na kanapie w salonie. Po jakimś czasie powiedziałem dziewczynie prawdę jaką odkryłem, że Keri nie była moją kuzynką tylko się pod nią podszywała. Tak naprawdę była jedną z dziewczyn Daniela. Po tym znowu nastała cisza.
-Jasiu...-Jej głos nie miał już ani odrobiny załamania i smutku, który musiała czuć przed chwilą.
-Tak?- Przytuliłem ją i pozwoliłem by oparła się o mój bark.
-Nikt nie zmieni tego co do ciebie czuję...
-Wiem Zosiu. Ale co ty tak naprawdę do mnie czujesz? I czemu podobno nigdy mnie nie pokochasz?
-Jasiu ja....
Witam! Dziękuję za prawie 3000 wyświetleń. To naprawdę motywuje. Postaram się by kolejne rozdziały wychodziły bardziej regularnie. Od teraz przy rozdziałach będę również dodawać zdjęcia do niektórych rozdziałów. A i jeszcze jedno ogłoszenie. Najpewniej jeszcze w tym miesiącu powstanie nowe opowiadanie. Jeżeli się tylko pojawi dam wam znać :) Oczywiście zachęcam również do czytania.
ASK !!!
sobota, 19 września 2015
Rozdział 16
"-Tak. 27 listopada skończę 18 lat. Po co ci taka wiedza?
-Nieee ważne.- Widziałam, że coś knuje.
-Janek.
-Tak?
-Co ty kombinujesz?"
-Nic nie kombinuje. Myślę jak uczcić z tobą twoje urodzinki to wszystko.- Poczułam wibracje telefonu Jasia. Chłopak wyciągnął telefon i szybko przeczytał wiadomość. Udało mi się tylko zauważyć, że to wiadomość od jakiejś Nikki. Kiedy Jaś schował komórkę nie wytrzymałam.
-Kto to jest Nikki?
-To moja przyjaciółka od dziecka. Na imię ma Weronika. Napisała do mnie kiedy będziemy mogli się spotkać.
-Rozumiem.- Nie wiem dlaczego byłam zazdrosna o nią. W końcu powiedział, że to tylko przyjaciółka prawda? Ale kim ja dla niego tak naprawdę jestem? W sumie tylko raz mnie nazwał swoją dziewczyną i to żeby pozbyć się Daniela. Na samą myśl o tym lekko się zatrzęsłam.
-Wracajmy do domu. Zimno ci.
-Wcale nie. Wszystko ze mną w porządku.
-Jak za długo będziemy na dworze to twoje stopy dostaną szoku termicznego.
-Mam ciepłe skarpetki.- Nie chciałam wracać jeszcze do domu. Tutaj było tak pięknie.
-Nie kłóć się ze mną tylko chodź.- Chłopak powoli wstał. Ja westchnęłam i poszłam w jego ślady. Wracaliśmy powoli, trzymając się pod rękę. Po kilku minutach znaleźliśmy się pod domem chłopaka. Weszliśmy do środka. Na dworze nawet nie wiem kiedy zrobiło się ciemno. W korytarzu zostawiliśmy buty i kurtki. Chłopak jednak nie zapalił światła tylko chwycił mnie delikatnie za rękę, prowadząc mnie przed siebie. Czułam się jakbym miała związane oczy. Mimo to ufałam Jasiowi, więc powoli szłam za nim w ciemność domu. W pewnym momencie chłopak się zatrzymał. Nawet nie zauważyłam kiedy wziął mnie na ręce. Lekko się wystraszyłam
-Nie bój się. Nie upuszczę cię.-Powiedział Jaś cicho koło mojego ucha. Uspokoiłam się trochę i przytuliłam do klatki piersiowej chłopaka. Weszliśmy po schodach na górę i Jaś postawił mnie ostrożnie na podłodze. Znowu chwycił moją dłoń i prowadził korytarzem. Po kilku krokach otworzył drzwi od pokoju. Nie mogłam przypomnieć sobie, który był to pokój. Kiedy weszliśmy do środka bardzo się zdziwiłam.
(Perspektywa Jasia)
Dostałem sms'a od Nikki, że już wszystko przygotowane. Chciałem już wcześniej to zrobić jednak nie było okazji. Gdyby nie dzisiejszy śnieg pewnie sytuacja by się powtórzyła. Wróciłem z Zosią do domu. Nie zapalając świateł zaprowadziłem ją do jej pokoju. Chciałem pokazać jej jak dużo dla mnie znaczy.
(Perspektywa Zosi)
-Jasiek co to ma znaczyć?- W pokoju również było zgaszone światło jednak mogłam wszystko zobaczyć dzięki zapalonym świeczkom. Na łóżku leżał wielki bukiet białych róż. Chłopak podszedł, wziął je i dał mi.
-Chciałem, żebyś wiedziała ile dla mnie znaczysz.- Powiedział spokojnie i się uśmiechnął. Wyglądał świetnie w takim świetle. I do tego jeszcze ten błysk w oku, który się nagle pojawił. Nie myśląc zbytnio o tym co robię pocałowałam czule chłopaka. Ten odwzajemnił mój pocałunek i objął mnie w talii. Położyłam jedną rękę na jego policzku a drugą wplątałam we włosy Jasia. Po chwili poczułam jak Janek mnie podnosi, więc nie odrywając ust od niego, pozwoliłam by wziął mnie na ręce. Przeszedł ze mną kawałek i moje plecy dotknęły miękkiego materaca łóżka. Jaś nadal mnie całując, położył się koło mnie i końcami palców przejechał w miejscu, gdzie delikatnie podwinął mi się sweter. Czując jego dotyk mimowolnie zadrżałam. Chłopak, uznając to chyba za zachętę, wsunął dłoń pod górną część mojego ubrania. Nie sprzeciwiałam się, ponieważ było to bardzo przyjemne. Nawet nie zauważyłam kiedy Jaś przesunął rękę w pobliże mojego stanika. Lekko się zarumieniłam na co ten się tylko uśmiechnął. Moja dłonie również powędrowały pod koszulkę Janka. Kreśliłam małe kółka końcami paznokci przez co w jego oczach mogłam dostrzec coś innego niż zwykle. Było to chyba pożądanie. Jaś oblizał usta i zdjął ze mnie sweter. Spojrzałam na siebie i mocniej zarumieniłam.
-Uwielbiam jak jesteś taka nieśmiała.- Nie pozostałam długo dłużna chłopakowi i również zdjęłam jego koszulkę. Jaś położył dłoń na moim gorącym policzku i delikatnie pocałował. To było bardzo przyjemne.
-Nieee ważne.- Widziałam, że coś knuje.
-Janek.
-Tak?
-Co ty kombinujesz?"
-Nic nie kombinuje. Myślę jak uczcić z tobą twoje urodzinki to wszystko.- Poczułam wibracje telefonu Jasia. Chłopak wyciągnął telefon i szybko przeczytał wiadomość. Udało mi się tylko zauważyć, że to wiadomość od jakiejś Nikki. Kiedy Jaś schował komórkę nie wytrzymałam.
-Kto to jest Nikki?
-To moja przyjaciółka od dziecka. Na imię ma Weronika. Napisała do mnie kiedy będziemy mogli się spotkać.
-Rozumiem.- Nie wiem dlaczego byłam zazdrosna o nią. W końcu powiedział, że to tylko przyjaciółka prawda? Ale kim ja dla niego tak naprawdę jestem? W sumie tylko raz mnie nazwał swoją dziewczyną i to żeby pozbyć się Daniela. Na samą myśl o tym lekko się zatrzęsłam.
-Wracajmy do domu. Zimno ci.
-Wcale nie. Wszystko ze mną w porządku.
-Jak za długo będziemy na dworze to twoje stopy dostaną szoku termicznego.
-Mam ciepłe skarpetki.- Nie chciałam wracać jeszcze do domu. Tutaj było tak pięknie.
-Nie kłóć się ze mną tylko chodź.- Chłopak powoli wstał. Ja westchnęłam i poszłam w jego ślady. Wracaliśmy powoli, trzymając się pod rękę. Po kilku minutach znaleźliśmy się pod domem chłopaka. Weszliśmy do środka. Na dworze nawet nie wiem kiedy zrobiło się ciemno. W korytarzu zostawiliśmy buty i kurtki. Chłopak jednak nie zapalił światła tylko chwycił mnie delikatnie za rękę, prowadząc mnie przed siebie. Czułam się jakbym miała związane oczy. Mimo to ufałam Jasiowi, więc powoli szłam za nim w ciemność domu. W pewnym momencie chłopak się zatrzymał. Nawet nie zauważyłam kiedy wziął mnie na ręce. Lekko się wystraszyłam
-Nie bój się. Nie upuszczę cię.-Powiedział Jaś cicho koło mojego ucha. Uspokoiłam się trochę i przytuliłam do klatki piersiowej chłopaka. Weszliśmy po schodach na górę i Jaś postawił mnie ostrożnie na podłodze. Znowu chwycił moją dłoń i prowadził korytarzem. Po kilku krokach otworzył drzwi od pokoju. Nie mogłam przypomnieć sobie, który był to pokój. Kiedy weszliśmy do środka bardzo się zdziwiłam.
(Perspektywa Jasia)
Dostałem sms'a od Nikki, że już wszystko przygotowane. Chciałem już wcześniej to zrobić jednak nie było okazji. Gdyby nie dzisiejszy śnieg pewnie sytuacja by się powtórzyła. Wróciłem z Zosią do domu. Nie zapalając świateł zaprowadziłem ją do jej pokoju. Chciałem pokazać jej jak dużo dla mnie znaczy.
(Perspektywa Zosi)
-Jasiek co to ma znaczyć?- W pokoju również było zgaszone światło jednak mogłam wszystko zobaczyć dzięki zapalonym świeczkom. Na łóżku leżał wielki bukiet białych róż. Chłopak podszedł, wziął je i dał mi.
-Chciałem, żebyś wiedziała ile dla mnie znaczysz.- Powiedział spokojnie i się uśmiechnął. Wyglądał świetnie w takim świetle. I do tego jeszcze ten błysk w oku, który się nagle pojawił. Nie myśląc zbytnio o tym co robię pocałowałam czule chłopaka. Ten odwzajemnił mój pocałunek i objął mnie w talii. Położyłam jedną rękę na jego policzku a drugą wplątałam we włosy Jasia. Po chwili poczułam jak Janek mnie podnosi, więc nie odrywając ust od niego, pozwoliłam by wziął mnie na ręce. Przeszedł ze mną kawałek i moje plecy dotknęły miękkiego materaca łóżka. Jaś nadal mnie całując, położył się koło mnie i końcami palców przejechał w miejscu, gdzie delikatnie podwinął mi się sweter. Czując jego dotyk mimowolnie zadrżałam. Chłopak, uznając to chyba za zachętę, wsunął dłoń pod górną część mojego ubrania. Nie sprzeciwiałam się, ponieważ było to bardzo przyjemne. Nawet nie zauważyłam kiedy Jaś przesunął rękę w pobliże mojego stanika. Lekko się zarumieniłam na co ten się tylko uśmiechnął. Moja dłonie również powędrowały pod koszulkę Janka. Kreśliłam małe kółka końcami paznokci przez co w jego oczach mogłam dostrzec coś innego niż zwykle. Było to chyba pożądanie. Jaś oblizał usta i zdjął ze mnie sweter. Spojrzałam na siebie i mocniej zarumieniłam.
-Uwielbiam jak jesteś taka nieśmiała.- Nie pozostałam długo dłużna chłopakowi i również zdjęłam jego koszulkę. Jaś położył dłoń na moim gorącym policzku i delikatnie pocałował. To było bardzo przyjemne.
poniedziałek, 7 września 2015
Rozdział 15
"Chciałam mu powiedzieć, że już dawno mu wybaczyłam. Spojrzałam prosto w jego piękne, brązowe oczy.
-Kocham cię.- Powiedziałam szeptem, ale to i tak wystarczyło. Twarz Jasia od razu się rozjaśniła. Już wiedziałam. Muszę przestać brać.
-Ja ciebie też, Zosiu."
*Kilka dni później*
Od tamtego czasu nie biorę. Jasiek za każdym razem mnie pilnuje. Dzisiaj spadł pierwszy śnieg a to znaczy, że niedługo moje urodziny. Chyba 18-naste. Do tej pory nie rozumiem, jak to możliwe, że moi rodzice lubili Daniela, skoro im nic o nim nie mówiłam. Dziwne. Starałam się nie myśleć o nim. Dużo czasu spędziłam przez te dni z Jasiem często rozmawiając, a czasami po prostu siedząc w ciszy. Nie przeszkadzało nam to. Dzisiaj wyszedł wcześnie rano, o czym dowiedziałam się z kartki koło łóżka. Powiedział, że jak wróci to ma dla mnie niespodziankę. Ciekawe jaką. Do powrotu Janka miałam jeszcze kilka godzin, więc wyszłam na taras. Bardzo lubię zimę, głównie ze względu na śnieg. Kiedy byłam już na dworze zaczęłam rysować na śniegu. Nie żebym była jakimś wielkim artystą, po prostu to lubiłam. Po jakimś czasie skończyło mi się miejsce na tarasie, więc zeszłam z niego i ulepiłam małą kulkę. Później ją turlałam po śniegu i wpadłam na pomysł zrobienia bałwana. Niestety zapomniałam rękawiczek, więc musiałam szybko skończyć. Mimo to bałwanek był skończony. Weszłam do domu tak by nie popsuć rysunku i zrobiłam sobie gorące kakao. Pijąc je, myślałam o babci. Bezwiednie wzięłam w dłoń naszyjnik od niej i zaczęłam go obracać między palcami. Wspominałam, kiedy jeździłam na zimę do babci, jak robiła mi kakao jak zmarzłam. Po policzku spłynęła mi łza, ale nie przejęłam się tym zbytnio. Później przypomniał mi się wypadek babci i to co wtedy powiedziała moja matka i ze złości upuściłam kubek wylewając na swoje stopy wrzątek. Krzyknęłam z bólu. Poszłam na taras po odrobinę śniegu i położyłam na stopy, żeby nie zostały blizny.
-Zosia co się stało...?- Nawet nie zauważyłam kiedy Jaś wszedł do domu a teraz patrzył na mnie zatroskany.
-Ja... upuściłam kubek z gorącym kakao i poparzyłam sobie stopy.- Chłopak głośno westchnął i zaczął zbierać resztki kubka z podłogi.
-Powinnaś na siebie uważać.
-Wiem....- Odkąd wróciłam do domu Jaś bardzo się o mnie martwił i był przy mnie prawie cały czas. A zwłaszcza gdy byłam na największym głodzie. Nadal czasami mam ochotę na działkę, ale nie jest to już tak silne jak na początku.
-Przepraszam Janek.- Nie wiedziałam co innego mogłabym powiedzieć.
-Nic się nie stało.- Kiedy skończył sprzątać podszedł do mnie.- Co z twoimi stopami?
-Są lekko czerwone, ale nie powinny zostać blizny.
-Przeziębisz się jak będziesz tu stać.- Podszedł bliżej do mnie i wtedy zauważył mój rysunek na tarasie i bałwanka.
-Ty to zrobiłaś?
(Perspektywa Jasia)
Głupek. Znowu sobie coś zrobiła. Podszedłem do niej, żeby dać jej kurtkę, kiedy zauważyłem rysunek na tarasie. Była to moja twarz na śniegu i muszę przyznać, że bardzo dobrze odwzorowana.
-To to zrobiłaś?- Nie wiedziałem, że Zosia ma taki talent. Dziewczyna spojrzała na rysunek i się zarumieniła.
-To było silniejsze ode mnie. Przepraszam...
-Nie masz za co. Naprawdę. Wyszło ci bardzo ładnie.
-Tak myślisz?
-Tak. A teraz wejdź już do domu, bo się przeziębisz a ja zaraz ci zrobię okład na te twoje stopy.-Widziałem jak Zosia weszła do domu, zamykając drzwi i usiadła na kanapie. Ja w tym czasie przygotowałem zimny okład i jej go podałem.
-To co to za niespodzianka, którą dla mnie masz?- Zapytała nieudolnie kryjąc zainteresowanie.
-Chciałem cię gdzieś zabrać, ale nie wiem czy dasz radę gdziekolwiek iśc z tymi oparzeniami.
-Dam radę już nic mi nie jest.- Szybko wstała przez co musiały zaboleć ją stopy, bo lekko zasyczała.
-Taaaak. Właśnie widzę. Zobaczę jak się będziesz czuć pod wieczór. A teraz odpoczywaj, bo naprawdę nici z niespodzianki.- Dziewczyna położyła okład na stopy i położyła się na kanapie. Ciekawiło mnie przez co upuściła kubek, ale mieliśmy taką jakby umowę, że nie pytamy o takie rzeczy. Więc nie pytałem. Jednak kątem oka zauważyłem, że Zosia bawi się swoim naszyjnikiem.
-Zosiu?
-Taaak?- Dziewczyna lekko podniosła się z kanapy i spojrzała na mnie.
-Zosiu, kiedy ty masz urodziny?- Uśmiechnąłem się lekko czekając na odpowiedź. Miałem już pomysł na prezent dla niej.
-27 listopada. A dlaczego pytasz?-Zosia była widocznie zdziwiona moim pytaniem. Chyba zapomniała, że zostało do tego czasu niecałe 7 dni.
-Bo to za tydzień. Nawet nie cały.
-Już? Jejku będę już taka stara? Myślałam, że został jeszcze jakiś miesiąc.-Widocznie się zamyśliła co do swojego wieku. Ja wiem, że kobiet nie pyta się o wiek, ale tak jakoś nigdy nie dane mi było poznać ile Zosia ma tak naprawdę lat. Chociaż nie mogła być starsza ode mnie, ani bardzo młodsza. Postanowiłem, że się jej niedługo zapytam.
-Zosiu, chyba jednak przełożę tę niespodziankę z dzisiaj.
-Ale dlaczego? To przez to, że rozbiłam ten kubek?
-Nie. Ale myślę, że dzisiaj jest piękny dzień na spacer, zwłaszcza, że spadł pierwszy śnieg i w ogóle.- Chyba nie za dobrze umiem kłamać.
-Ehhh no dobrze. To kiedy idziemy?
-Pod wieczór. Do tego czasu schłodzisz te stopy jeszcze zimną wodą i się ciepło ubierzesz.- Spojrzałem na dziewczynę, która miała na sobie czarne leginsy i białą koszulkę z napisem. Dziewczyna również spojrzała na swój ubiór i lekko się zaśmiała. Po chwili wstała, rzuciła we mnie poduszką i poszła do swojego pokoju. Zamierzałem jej oddać, ale stwierdziłem, że jest "poszkodowana" i powinienem być dla niej miły. Napisałem krótkiego sms'a do Nikki, że za niedługo wychodzimy i że nie będzie nas koło godziny. Na koniec dodałem, że klucz jest pod doniczką i schowałem telefon. Czekając na Zosię jeszcze raz spojrzałem na jej "rysunek".
(Perspektywa Zosi)
Poszłam do swojego pokoju i wzięłam zimny prysznic ze względu na swoje stopy. Jednak szybko wyszłam, bo zaczęłam marznąć. Starannie wybrałam ciuchy do założenia czyli ciepłe leginsy, gruby sweter trochę za duży i ciepłe skarpetki. Szybko się w to ubrałam a do tego założyłam rękawiczki i czarną czapkę, bo nigdy nie mogłam znaleźć nauszników. Wzięłam kurtkę i buty do ręki i poszłam do salonu gdzie zastałam Jasia zapatrzonego w moje bazgroły. W hollu szybko się ubrałam do końca.
-Jestem już gotowa.- Wyrwałam go z transu, przez co spojrzał na mnie i się uśmiechnął. Sam też ubrał kurtkę i buty i wyszliśmy z domu, trzymając się blisko siebie, żeby było nam cieplej. Długo tak szliśmy po świeżym śniegu aż doszliśmy do parku. Tam Jaś rzucił we mnie śnieżką i tak zaczęła się nasza bitwa, która trwała dobre pół godziny. Nie zabrałam zegarka więc nie wiedziałam, która godzina ale niezbyt mnie to obchodziło, bo dobrze się bawiłam. Po bitwie wspólnie zrobiliśmy bałwana i usiedliśmy na ławce na przeciwko stawku, który już cały zamarzł. Bardzo podobało mi się tamto miejsce. Było tak cicho i spokojnie a do tego był śnieg. Uśmiechnęłam się, oparłam głowę o ramię Jasia. Siedzieliśmy tak jakiś czas w ciszy. Po jakimś czasie usiadła koło naszej ławki wiewiórka. Obserwowaliśmy ją przez chwilę a potem uciekła. Przez chwilę poczułam się jak u babci kiedy 12 lat temu biegałam po lesie i goniłam wiewiórkę. Na to wspomnienie cicho się zaśmiałam.
-Coś się stało?- Janek spojrzał na mnie a ja odkleiłam się od jego ramienia.
-Nie nic. Przypomniałam sobie tylko jak kilkanaście lat temu, jak miałam może 6 lat, goniłam wiewiórkę. Wtedy też spadł pierwszy śnieg dopiero w połowie listopada. I to też było w parku podobnym do tego.- Na chwilę przerwałam znowu się śmiejąc.- A potem i tak nie złapałam tej wiewiórki, bo się poślizgnęłam i zjechałam z górki.- Jaś spokojnie słuchał tego, co mówiłam, jednak widziałam uśmiech na jego twarzy, co znaczyło, że chyba to sobie wyobraził.
-Zosiu ile to było lat temu?- Zdziwiło mnie to pytanie.
-12. A no tak to znaczy się, że miałam wtedy jeszcze 5 lat.- Ciekawe po co mu to wiedzieć ile lat temu goniłam wiewiórkę.
-Czyli teraz będziesz mieć 18?- O to mu chodziło. Nie chciał spytać ile mam lat i dlatego się tak wypytywał. Tylko czemu on się tak chytrze uśmiecha?
-Tam. 27 listopada skończę 18 lat. Po co ci taka wiedza?
-Nieee ważne.- Widziałam, że coś knuje.
-Janek.
-Tak?
-Co ty kombinujesz?
___________________________________________________________________________________
Witam!
Przepraszam, że dopiero teraz wstawiam kolejny rozdział, ale wcześniej jakoś nie miałam weny. Ale jak widać się zmobilizowałam i oto jest! Kolejny rozdział o losach naszych bohaterów. Następne postaram się dodawać w miarę regularnie i częściej a nie raz w miesiącu :) Mam nadzieję, że nie opuści mnie wena i że będziecie za mnie trzymać kciuki. A jak myślicie co Jasiek knuje z Weroniką ( Nikki)? I jakie ma plany w stosunku do urodzin Zosi? No i oczywiście co to za niespodzianka, którą wymyślił? Czekam na Wasze komentarze i odpowiedzi na te pytania. Jestem ciekawa co wymyślicie.
Do zobaczenia!
Neko =^.^=
-Kocham cię.- Powiedziałam szeptem, ale to i tak wystarczyło. Twarz Jasia od razu się rozjaśniła. Już wiedziałam. Muszę przestać brać.
-Ja ciebie też, Zosiu."
*Kilka dni później*
Od tamtego czasu nie biorę. Jasiek za każdym razem mnie pilnuje. Dzisiaj spadł pierwszy śnieg a to znaczy, że niedługo moje urodziny. Chyba 18-naste. Do tej pory nie rozumiem, jak to możliwe, że moi rodzice lubili Daniela, skoro im nic o nim nie mówiłam. Dziwne. Starałam się nie myśleć o nim. Dużo czasu spędziłam przez te dni z Jasiem często rozmawiając, a czasami po prostu siedząc w ciszy. Nie przeszkadzało nam to. Dzisiaj wyszedł wcześnie rano, o czym dowiedziałam się z kartki koło łóżka. Powiedział, że jak wróci to ma dla mnie niespodziankę. Ciekawe jaką. Do powrotu Janka miałam jeszcze kilka godzin, więc wyszłam na taras. Bardzo lubię zimę, głównie ze względu na śnieg. Kiedy byłam już na dworze zaczęłam rysować na śniegu. Nie żebym była jakimś wielkim artystą, po prostu to lubiłam. Po jakimś czasie skończyło mi się miejsce na tarasie, więc zeszłam z niego i ulepiłam małą kulkę. Później ją turlałam po śniegu i wpadłam na pomysł zrobienia bałwana. Niestety zapomniałam rękawiczek, więc musiałam szybko skończyć. Mimo to bałwanek był skończony. Weszłam do domu tak by nie popsuć rysunku i zrobiłam sobie gorące kakao. Pijąc je, myślałam o babci. Bezwiednie wzięłam w dłoń naszyjnik od niej i zaczęłam go obracać między palcami. Wspominałam, kiedy jeździłam na zimę do babci, jak robiła mi kakao jak zmarzłam. Po policzku spłynęła mi łza, ale nie przejęłam się tym zbytnio. Później przypomniał mi się wypadek babci i to co wtedy powiedziała moja matka i ze złości upuściłam kubek wylewając na swoje stopy wrzątek. Krzyknęłam z bólu. Poszłam na taras po odrobinę śniegu i położyłam na stopy, żeby nie zostały blizny.
-Zosia co się stało...?- Nawet nie zauważyłam kiedy Jaś wszedł do domu a teraz patrzył na mnie zatroskany.
-Ja... upuściłam kubek z gorącym kakao i poparzyłam sobie stopy.- Chłopak głośno westchnął i zaczął zbierać resztki kubka z podłogi.
-Powinnaś na siebie uważać.
-Wiem....- Odkąd wróciłam do domu Jaś bardzo się o mnie martwił i był przy mnie prawie cały czas. A zwłaszcza gdy byłam na największym głodzie. Nadal czasami mam ochotę na działkę, ale nie jest to już tak silne jak na początku.
-Przepraszam Janek.- Nie wiedziałam co innego mogłabym powiedzieć.
-Nic się nie stało.- Kiedy skończył sprzątać podszedł do mnie.- Co z twoimi stopami?
-Są lekko czerwone, ale nie powinny zostać blizny.
-Przeziębisz się jak będziesz tu stać.- Podszedł bliżej do mnie i wtedy zauważył mój rysunek na tarasie i bałwanka.
-Ty to zrobiłaś?
(Perspektywa Jasia)
Głupek. Znowu sobie coś zrobiła. Podszedłem do niej, żeby dać jej kurtkę, kiedy zauważyłem rysunek na tarasie. Była to moja twarz na śniegu i muszę przyznać, że bardzo dobrze odwzorowana.
-To to zrobiłaś?- Nie wiedziałem, że Zosia ma taki talent. Dziewczyna spojrzała na rysunek i się zarumieniła.
-To było silniejsze ode mnie. Przepraszam...
-Nie masz za co. Naprawdę. Wyszło ci bardzo ładnie.
-Tak myślisz?
-Tak. A teraz wejdź już do domu, bo się przeziębisz a ja zaraz ci zrobię okład na te twoje stopy.-Widziałem jak Zosia weszła do domu, zamykając drzwi i usiadła na kanapie. Ja w tym czasie przygotowałem zimny okład i jej go podałem.
-To co to za niespodzianka, którą dla mnie masz?- Zapytała nieudolnie kryjąc zainteresowanie.
-Chciałem cię gdzieś zabrać, ale nie wiem czy dasz radę gdziekolwiek iśc z tymi oparzeniami.
-Dam radę już nic mi nie jest.- Szybko wstała przez co musiały zaboleć ją stopy, bo lekko zasyczała.
-Taaaak. Właśnie widzę. Zobaczę jak się będziesz czuć pod wieczór. A teraz odpoczywaj, bo naprawdę nici z niespodzianki.- Dziewczyna położyła okład na stopy i położyła się na kanapie. Ciekawiło mnie przez co upuściła kubek, ale mieliśmy taką jakby umowę, że nie pytamy o takie rzeczy. Więc nie pytałem. Jednak kątem oka zauważyłem, że Zosia bawi się swoim naszyjnikiem.
-Zosiu?
-Taaak?- Dziewczyna lekko podniosła się z kanapy i spojrzała na mnie.
-Zosiu, kiedy ty masz urodziny?- Uśmiechnąłem się lekko czekając na odpowiedź. Miałem już pomysł na prezent dla niej.
-27 listopada. A dlaczego pytasz?-Zosia była widocznie zdziwiona moim pytaniem. Chyba zapomniała, że zostało do tego czasu niecałe 7 dni.
-Bo to za tydzień. Nawet nie cały.
-Już? Jejku będę już taka stara? Myślałam, że został jeszcze jakiś miesiąc.-Widocznie się zamyśliła co do swojego wieku. Ja wiem, że kobiet nie pyta się o wiek, ale tak jakoś nigdy nie dane mi było poznać ile Zosia ma tak naprawdę lat. Chociaż nie mogła być starsza ode mnie, ani bardzo młodsza. Postanowiłem, że się jej niedługo zapytam.
-Zosiu, chyba jednak przełożę tę niespodziankę z dzisiaj.
-Ale dlaczego? To przez to, że rozbiłam ten kubek?
-Nie. Ale myślę, że dzisiaj jest piękny dzień na spacer, zwłaszcza, że spadł pierwszy śnieg i w ogóle.- Chyba nie za dobrze umiem kłamać.
-Ehhh no dobrze. To kiedy idziemy?
-Pod wieczór. Do tego czasu schłodzisz te stopy jeszcze zimną wodą i się ciepło ubierzesz.- Spojrzałem na dziewczynę, która miała na sobie czarne leginsy i białą koszulkę z napisem. Dziewczyna również spojrzała na swój ubiór i lekko się zaśmiała. Po chwili wstała, rzuciła we mnie poduszką i poszła do swojego pokoju. Zamierzałem jej oddać, ale stwierdziłem, że jest "poszkodowana" i powinienem być dla niej miły. Napisałem krótkiego sms'a do Nikki, że za niedługo wychodzimy i że nie będzie nas koło godziny. Na koniec dodałem, że klucz jest pod doniczką i schowałem telefon. Czekając na Zosię jeszcze raz spojrzałem na jej "rysunek".
(Perspektywa Zosi)
Poszłam do swojego pokoju i wzięłam zimny prysznic ze względu na swoje stopy. Jednak szybko wyszłam, bo zaczęłam marznąć. Starannie wybrałam ciuchy do założenia czyli ciepłe leginsy, gruby sweter trochę za duży i ciepłe skarpetki. Szybko się w to ubrałam a do tego założyłam rękawiczki i czarną czapkę, bo nigdy nie mogłam znaleźć nauszników. Wzięłam kurtkę i buty do ręki i poszłam do salonu gdzie zastałam Jasia zapatrzonego w moje bazgroły. W hollu szybko się ubrałam do końca.
-Jestem już gotowa.- Wyrwałam go z transu, przez co spojrzał na mnie i się uśmiechnął. Sam też ubrał kurtkę i buty i wyszliśmy z domu, trzymając się blisko siebie, żeby było nam cieplej. Długo tak szliśmy po świeżym śniegu aż doszliśmy do parku. Tam Jaś rzucił we mnie śnieżką i tak zaczęła się nasza bitwa, która trwała dobre pół godziny. Nie zabrałam zegarka więc nie wiedziałam, która godzina ale niezbyt mnie to obchodziło, bo dobrze się bawiłam. Po bitwie wspólnie zrobiliśmy bałwana i usiedliśmy na ławce na przeciwko stawku, który już cały zamarzł. Bardzo podobało mi się tamto miejsce. Było tak cicho i spokojnie a do tego był śnieg. Uśmiechnęłam się, oparłam głowę o ramię Jasia. Siedzieliśmy tak jakiś czas w ciszy. Po jakimś czasie usiadła koło naszej ławki wiewiórka. Obserwowaliśmy ją przez chwilę a potem uciekła. Przez chwilę poczułam się jak u babci kiedy 12 lat temu biegałam po lesie i goniłam wiewiórkę. Na to wspomnienie cicho się zaśmiałam.
-Coś się stało?- Janek spojrzał na mnie a ja odkleiłam się od jego ramienia.
-Nie nic. Przypomniałam sobie tylko jak kilkanaście lat temu, jak miałam może 6 lat, goniłam wiewiórkę. Wtedy też spadł pierwszy śnieg dopiero w połowie listopada. I to też było w parku podobnym do tego.- Na chwilę przerwałam znowu się śmiejąc.- A potem i tak nie złapałam tej wiewiórki, bo się poślizgnęłam i zjechałam z górki.- Jaś spokojnie słuchał tego, co mówiłam, jednak widziałam uśmiech na jego twarzy, co znaczyło, że chyba to sobie wyobraził.
-Zosiu ile to było lat temu?- Zdziwiło mnie to pytanie.
-12. A no tak to znaczy się, że miałam wtedy jeszcze 5 lat.- Ciekawe po co mu to wiedzieć ile lat temu goniłam wiewiórkę.
-Czyli teraz będziesz mieć 18?- O to mu chodziło. Nie chciał spytać ile mam lat i dlatego się tak wypytywał. Tylko czemu on się tak chytrze uśmiecha?
-Tam. 27 listopada skończę 18 lat. Po co ci taka wiedza?
-Nieee ważne.- Widziałam, że coś knuje.
-Janek.
-Tak?
-Co ty kombinujesz?
___________________________________________________________________________________
Witam!
Przepraszam, że dopiero teraz wstawiam kolejny rozdział, ale wcześniej jakoś nie miałam weny. Ale jak widać się zmobilizowałam i oto jest! Kolejny rozdział o losach naszych bohaterów. Następne postaram się dodawać w miarę regularnie i częściej a nie raz w miesiącu :) Mam nadzieję, że nie opuści mnie wena i że będziecie za mnie trzymać kciuki. A jak myślicie co Jasiek knuje z Weroniką ( Nikki)? I jakie ma plany w stosunku do urodzin Zosi? No i oczywiście co to za niespodzianka, którą wymyślił? Czekam na Wasze komentarze i odpowiedzi na te pytania. Jestem ciekawa co wymyślicie.
Do zobaczenia!
Neko =^.^=
Subskrybuj:
Komentarze (Atom)



