,,Wziąłem Zosię pod rękę i pomogłem jej przejść przez las. Po tym co się stało cała lekko drżała, a przez wysiłek, jaki musiała włożyć w ucieczkę od tego typa, ciężko jej się szło."
Pomogłem jej wsiąść do auta. Nie wiedziałem, gdzie ona mieszka, więc zawiozłem ją do mojego domu. Widziałem, że Zosi jest ciężko, że jest bardzo zdenerwowana, więc podałem jej pudełko z lekami. W tym czasie poszedłem po szklankę wody. Jak wróciłem Zosia miała odlota. Chyba za dużo wzięła tych leków uspokajających. Siedziała na kanapie, kiedy zadzwonił dzwonek do drzwi. Kompletnie zapomniałem, że kumple mieli dzisiaj wpaść, żeby pójść ze mną na imprezie.
- Siema stary. To jak idziemy na tą imprezę?- Artur jak zwykle myślami był już wśród lasek na imprezie przy barze.
- Ja dzisiaj nie mogę.- powiedziałem, patrząc na Zosię.
-Stary, masz nową dupeczkę i się nie pochwaliłeś? Jaka jest?- Marcin swoją dociekliwością dorównywał Arturowi w podrywaniu.
-To niech ona po prostu pójdzie z nami.- Odezwał się Artur.
-Stary ona jest na chaju..
-To nawet lepiej. Będzie się lepiej bawić.- Marcin mi przerwał i podszedł do Zosi. Ta, która już była mocno wstawiona, wstała i podeszła do niego.
-No z taką laseczką to zrobimy wrażenie.- Nie chciałem, żeby chłopacy bawili się kosztem Zosi, ale co mogłem zrobić?
-Ehh no dobra niech wam będzie. Tylko łapy z dala od niej.- Nie wiem dlaczego, ale podobało mi się to jak myślą, że jestem z Zosią.
-Więc lecimy do klubu!- Obaj już wyszli. Ja pomogłem ubrać się Zosi i do nich dołączyliśmy. Nie wiedziałem co może z tego wyniknąć. Wsiedliśmy do jednego auta, ja prowadziłem chłopaki siedzieli z tyłu a Zosia koło mnie. Wkurzały mnie ciągle szepty i śmiech Artura i Marcina.
-Zamkniecie się?
-Tak. Stary a co jeśli wyślemy tą twoją panienkę na parkiet? Zobaczymy jak się sprawdzi.-Nic nie odpowiedziałem tylko zatrzymałem się przed klubem nocnym. Marcin wysiadł i zabrał Zosię na zaplecze. Miałem nadzieje, że nie zgodzi się na ten durny pomysł. Wchodząc do klubu wdziałem, że Artur już znalazł sobie towarzyszkę na ten wieczór. Usiadłem jak zwykle koło baru i zamówiłem piwo. Po chwili dołączył do mnie Marcin.
-I co?- Pytam kolegi, który od razu wziął sobie mocnego drinka.
-Zaraz zobaczysz.-Jego chytry uśmieszek zdradzał wszystko. Zosia zgodziła się na jego durny pomysł. Widząc Zosię w stroju striptizerki prawie udławiłem się piwem. Artur zniknął z jedną z tancerek w osobnym pokoju. Marcin nie mógł oderwać wzroku od Zosi i gdy ta zaczęła tańczyć krzyknął:
-Dalej mała! Pokaż co potrafisz!- Zosia uznała to chyba za zachętę i zaczęła się rozbierać. W tym momencie wyszedłem z sali. Złapałem pierwszą lepszą ładną dziewczynę i poszedłem z nią do pokoju. Musiałem się odstresować. Po wszystkim ubrałem się i wyszedłem z pokoju na salę. Nigdzie nie widziałem Zosi. Marcin mi tylko powiedział, że trochę wypiła, że się wyluzowała, że pewnie jest w łazience. Kiedy on poszedł zabawić się ze swoją "zdobyczą", zobaczyłem nieprzytomną Zosię. Podszedłem do niej i podniosłem ją. Zapłaciłem za siebie i za nie i wyszedłem z klubu. Położyłem ją na siedzeniu z tyłu i przykryłem kurtką. Mogłem jej pilnować a nie zabawiać się z pierwszą lepszą. Nie wiedziałem gdzie mieszka, więc nie mogłem jej odwieźć do domu. Postanowiłem, że zawiozę ją do siebie. Podczas jazdy cały czas patrzyłem we wsteczne lusterko, żeby zauważyć gdy Zosia się obudzi. Jednak przez całą drogę nic się nie zmieniło. Zaparkowałem przed domem, wysiadłem i zabrałem Zosię na ręce. Wszedłem z nią do domu i położyłem na kanapie. Sam usiadłem koło niej pijąc wodę. Po kilkunastu minutach Zosia zaczęła się budzić. Jednak chyba nadal działały na nią prochy, bo zaczęła się dziwnie zachowywać. Usiadła koło mnie i zaczęła mnie przytulać. Nie powiem, żeby mnie to nie kręciło, ale wolałem trzymać ją na dystans póki jest na chaju. Próbowała mnie kilka razy pocałować, ale za każdym razem udawało mi się do tego nie dopuścić. Zaczęła również majaczyć, że mnie kocha. Gdyby nie to, że wiedziałem w jakim jest stanie, mógłbym wziąć to na poważnie tylko dlatego, że była przy tym taka poważna. Stwierdziłem, że to odpowiedni moment, by czegoś się od niej dowiedzieć.
-Przed kim uciekałaś jak się pierwszy raz spotkaliśmy?- Zadawałem powoli to pytanie kilka razy. Zosia długo zastanawiała się nad odpowiedzią. w końcu wzruszyła tylko ramionami i powiedziała:
-Przed matką. Ona jest nieprzewidywalna.
-A mogłabys mi powiedzieć gdzie mieszkasz?
-Na osiedlu domków jednorodzinnych, numer 216.- Przynajmniej tyle udało mi się od niej dowiedzieć. Potem znowu zaczęła się do mnie kleić. Nagle zadzwonił jej telefon. Wiedziałem, że Zosia nie da rady rozmawiać, więc ja odebrałem, gdy na wyświetlaczu zobaczyłem Mama.
-Zofia, gdziekolwiek jesteś masz NATYCHMIAST wracać do domu! Co ty w ogóle sobie wyobrażasz?! Nawet nie jesteś pełnoletnia a już pracujesz jako dziwka?! Moja znajoma pracuje w tym klubie i cię widziała, więc nie próbuj się tłumaczyć!-Była bardzo zdenerwowana. Bałem się jej przerwać, bo głos miała niecierpiący sprzeciwu.
-Ojciec się o wszystkim dowie jak tylko wróci. Im szybciej TY wrócisz tym lepiej dla ciebie!- Kiedy w końcu przestała mówić, by zaczerpnąć powietrza powiedziałem:
-Przepraszam, że pani przerywam, ale Jan przy telefonie. Pani córka jest u mnie i jest bezpieczna. Niestety aktualnie Zosia nie może wrócić do domu.
-Ty gówniarzu! Nie będziesz decydował o tym czy ta suka może wrócić do domu czy nie! Pozwę cię do sądu za przetrzymywanie oraz za zmuszanie mojej córki do striptizu!- Po tym się rozłączyła. Stałem z telefonem Zosi zastanawiając się, co musiała przechodzić ze swoją matką, skoro ja po jednej rozmowie miałem jej dość.
-Zosia, przebierz się w to.- Podałem jej rzeczy, które miała wcześniej na sobie. Musiałem zawieźć ją do domu. Dziewczyna posłusznie się przebrała. Nagle usłyszałem ryk silnika przed domem. Matka Zosi wparowała do mojego domu nawet nie pukając. Podeszła do córki. Na mnie spojrzała tylko przelotnie. W jej oczach widziałem czystą furię. Musiała zauważyć, że Zosia coś brała, bo siłą podniosła ją z kanapy i mimo protestów dziewczyny zabrała ją do samochodu. Słyszałem, jak auto odjeżdża z podjazdu. Automatycznie wziąłem kluczyki i pojechałem za nimi. Gdy zatrzymałem się, w domu słychać było krzyki matki i płacz Zosi. Nie mogłem tego słuchać. Po chwili myślałem, że wejdę tam i zabiorę ją, gdy usłyszałem krzyk Zosi. Tym razem z bólu. Później szybkie kroki i trzaśnięcie drzwi. Nie mogłem pozwolić na coś takiego. Mimo wszystko, ta dziewczyna nie zasługiwała na takie traktowanie. Poczekałem w aucie jeszcze około godziny, aż głosy w domu ucichły i zgasły światła. Wtedy wysiadłem i podszedłem do ogrodzenia. Bez trudu przeszedłem przez nie. Chodziłem dookoła domu, zastanawiając się, który pokój jest Zosi. W końcu, gdy znalazłem się w ogrodzie, zobaczyłem lekkie światło w pokoju z balkonem. Postanowiłem tam wejść. Ciężko było wspiąć się po drabince, która rozsypywała się przy każdym dotknięciu, jednak jakimś cudem znalazłem się na balkonie. Na szczęście okno było uchylone. Cicho je otworzyłem i wszedłem do pokoju. Widok, jaki tam zastałem, wiedziałem, że będę mieć przed oczami do końca mojego życia.
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz