"Uśmiechnąłem się, gdy po chwili jazdy Zosia z niepokojem powiedziała:
-Jaś, ale... szpital jest w drugą stronę. Musisz zawrócić."
Mimo protestów Zosi nadal jechałem w stronę przeciwną do szpitala. Po kilku minutach zatrzymałem samochód na jakimś pustkowiu.
-Słuchaj tu jesteśmy sami i nikt cię nie ukarze za to co powiesz. Chcę byś szczerze odpowiedziała na moje pytanie.
-Spróbuję.-W jej głosie słyszałem wahanie.
-To wszystko przeze mnie?- Widziałem zdziwienie na jej twarzy, więc zanim pomyślałem zacząłem wyjaśniać:
-Dałem ci leki uspokajające o działaniu podobnym jak narkotyki. Moi znajomi to wykorzystali i zabrali cię do klubu, gdzie zrobili z ciebie striptizerkę. To wszystko była moja wina. A czy to też jest z mojego powodu?- Pokazałem na jej siniaki. Gdy skończyłem uświadomiłem sobie, że właśnie wyznałem jej całą prawdę. Zobaczyłem łzy w oczach Zosi. Byłem zły na siebie, że jej to wszystko powiedziałem, ale miała prawo znać prawdę. Chciała wysiąść z samochodu, a ja jej nie zatrzymywałem. Zasłużyłem na taką odpowiedź. W końcu to przeze mnie Zosia jest w takim stanie. Po chwili jednak zamknęła drzwi i usiadła z powrotem. Musiała zobaczyć moje zdziwienie, bo lekko się uśmiechnęła.
-Akurat to co mam na twarzy nie jest twoją winą tylko..-Przerwała niepewnie.
-Chodzi o rodziców?-Zapytałem powoli nie chcąc jej urazić.
-Tak, ale nie chcę o tym mówić. Nie teraz.
-Rozumiem. Powiesz jak będziesz gotowa.- Uśmiechnąłem się, żeby pokazać, że nie chcę robić nic wbrew jej woli. Już miałem odpalić auto, gdy poczułem uderzenie w policzek. Zosia patrzyła przed siebie.
-To za to, że mnie porwałeś.- Rozumiałem jej oburzenie. Odpaliłem auto i zwolniłem hamulec, gdy Zosia delikatnie pocałowała mnie w policzek, w który chwilę wcześniej uderzyła.
-A to za to, że mi pomagasz.- Uśmiechnęła się i zarumieniła. Nie wiedziałem co powiedzieć. Bardzo zaskoczyło mnie to co zrobiła Zosia. Widząc moje zdziwienie, speszyła się i szybko powiedziała:
-Ja..Przepraszam. Nie chciałam...-I przerwała, patrząc na mnie przepraszająco.
-Nic się nie stało.- Uśmiechnąłem się i zacząłem jechać w stronę szpitala. Nadal myślałem o tym co się stało. W samochodzie przez długi czas panowała cisza.
-Gniewasz się?- Spytała Zosia, widocznie zdenerwowana.
-Spokojnie, nie gniewam się.- Kolejny raz się uśmiechnąłem, żeby się rozchmurzyła. Po długiej jeździe, w końcu zatrzymałem się na parkingu obok szpitala i pomogłem wysiąść dziewczynie. Razem poszliśmy do budynku. Doktor dyżurujący nie był zbytnio przekonany co do wersji wydarzeń, ale po pewnym czasie poddał się i zbadał Zosię. Trochę to zajęło. Na szczęście nie było jej nic poważnego. Dostała tylko jakąś maść na siniaki i wyszliśmy ze szpitala. Na dworze było chłodno i dziewczyna trzęsła się z zimna. Oddałem jej swoją kurtkę, za którą podziękowała skinieniem głowy. Od rozmowy z lekarzem się nie odzywała. Trochę mnie to martwiło, bo wydawała się smutna a ja nie wiedziałem co zrobić. Otworzyłem jej drzwi od strony pasażera. Usiadła i patrzyła przez szybę. Sam zająłem miejsce za kierownicą.
(Perspektywa Zosi)
-Dokąd mam cię zawieźć?- Jego pytanie wyrwało mnie z zamyślenia. Od rozmowy z lekarzem ciągle myślałam o rodzinie. Gdy wyszliśmy ze szpitala zaczęłam myśleć o tym co stało się niedawno w aucie. Nie był zły, że go pocałowałam, ale czuł się zakłopotany. Mimo, że próbował do ukryć, dało się to wyczuć. Nie wiedziałam co odpowiedzieć na jego pytanie.
-Halo, Zosia? Coś się stało?
-N-nie wszystko w porządku...
-Powiesz mi dokąd mam cię zawieźć?
-Nie wiem.. Nie chcę wracać do domu..- Widział to chyba w moim spojrzeniu, że wolałabym jechać gdziekolwiek byle nie do domu.
-Masz jakieś koleżanki?- Spytał niepewnie, żeby mnie nie urazić. Doceniałam jego starania.
-Nie, niestety nie.. W sumie znam tutaj tylko moją rodzinę, nauczycieli... No i ciebie.- Lekko się uśmiechnęłam wypowiadając ostatnie słowa.
-No do szkoły cię nie zawiozę, do domu nie chcesz jechać, więc zostaje tylko...- Urwał, żeby dać mi do zrozumienia, co ma na myśli. Kiwnęłam lekko głową na zgodę.
Bella, fantastico :*
OdpowiedzUsuńJak zawsze ciekawy rozdział :D Czekam na więcej :**
OdpowiedzUsuńhttp://herbacianeherbatniki.blogspot.com/2015/05/choroba.html
~A